A co mi tam, nazwijcie to spamem, ale dodam pieszą wycieczkę na portalu rowerowym. Zresztą bikestats już na to oficjalnie pozwolił, więc czuję się usprawiedliwiona.
Wiedzieliśmy, że raczej ciężko będzie pobić
wczorajszy czerwony szlak po wybrzeżu i nie mieliśmy za bardzo pomysłu na trasę, więc drugiego dnia wybraliśmy się pieszo w kierunku Ustki.
Szło się miło, widoczki sprzyjały
W Ustce koniecznie główne atrakcje nadmorskie: rybka, piwo, gofry i lody. Chyba w końcu po to się nad morze jeździ? Ale tacy to już jesteśmy i nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie zwiedzili czegoś pod ziemią. Udało się - stare niemieckie bunkry pasują do konwencji.
Po bunkrach oprowadzał przewodnik z tak kiepskim poczuciem humoru, że chyba tylko ja się z tego śmiałam :) Ale za to kupiłam sobie oryginalną
czapkę obrony cywilnej, sfotografowałam się ze Skotem i zostałam działonowym.
Ma się te kilka gwiazdek w czołgu w bf-ie, co? (wiem, to nie jest czołg)
Pani mówiła, że nieźle sobie radzę. Nic dziwnego, w końcu Milva to moja prawie ulubiona postać z Wiedźmina
Było zwiedzanie pod ziemią, no to do pełni szczęścia brakuje też zwiedzania opuszczonego. W tym przypadku opuszczony ośrodek wczasowy.
A potem powrót plażą przy dającym ładne kolorki słońcu. Bunkrów nie było, ale też było zajebiście :)
Adamowi też się nad morzem podobało :)