Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:465.61 km (w terenie 25.00 km; 5.37%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:58.20 km
Więcej statystyk

Miotało mną jak szatan!

Środa, 28 marca 2012 · Komentarze(8)
Wietrzysko takie, że olaboga! Czasem myślałam, że jak przestanę kręcić to zacznę jechać do tyłu. Jeszcze do tego w drodze do szkoły ciągle spadał mi łańcuch. W szkole spotkałam Pixona, który na szczęście wozi przy sobie pół warsztatu i był tak miły, że przesunął mi koło do tyłu i już mi łańcuch nie spadał :) Za co jeszcze raz dziękuję.

A że wszyscy wrzucają piosenki, jak nie mają zdjęć, to ja też wrzucę, a co!
Ale radzę się wsłuchać, inaczej się nie liczy :)

Stówka bez siodełka :)

Niedziela, 25 marca 2012 · Komentarze(7)
I pod wiatr... No dobra, trochę przesadzam. Pod wiatr było tylko pierwsze 60km. Wietrzysko było takie, że aż ciężko się oddychało. A cel był prosty: Jeziorsko. Droga "do" rowerem, droga "z" pociągiem. Pociągiem z Sieradza znaczy się. Całość wyszła 119 km (piszę, żeby się pochwalić :P).
A co do jazdy bez siodełka, o której mowa w tytule, to jakieś 20 km przed Sieradzem zachciało mi się zmienić położenie siodełka. Ale jakbym wiedziała, że Adam ma taką parę w łapach to bym go wcale o nie prosiła o kręcenie delikatnymi śrubkami :) Gwint się urwał, a siodełko odpadło na dobre. Ale na szczęście mam porządnego chłopaka, który szybko porzucił pomysł, że "w końcu dziewczyną jestem, to na samej sztycy też dam radę i przynajmniej nie spadnę" i w efekcie zamieniliśmy się rowerami, a Adam jechał na moim przytrzymując siodełko tyłkiem :)
Gorzej było jak musiał z niego wstać i np zatrzymujemy się na światłach, stajemy a z roweru odpada siodełko, a Adam z pełną powagą je podnosi, kładzie na sztycy i przyciska tyłkiem :P To samo na stacji PKP.
W pociągu rower cały czas jechał bez siodełka, a ludzie tak dziwnie na mnie patrzyli :)
Ale Jeziorsko zaliczone i kilka kolejnych gmin do kolekcji również.

Tak żegnaliśmy Słońce na stacji PKP w Sieradzu


A ja tak witałam nowe województwo (i przy okazji się lansowałam)


Porucznik Borewicz też odwiedził zalew


A tak wyglądał zalew we własnej osobie




A ten ptaszek mógłby wziąć rutinoscorbin, bo coś taki niewyraźny :P

Moja mama należy do sekty!

Sobota, 24 marca 2012 · Komentarze(2)
Ale o tym wiem już nie od dzisiaj :) Bo to rowerowa sekta oczywiście i ja z Adamem zresztą też czasem z nimi jeździmy. Żeby formalności stało się zadość, to napiszę, że jest to klub narciarski PTTK, który latem się nudzi i jeździ na rowerze.
Tym razem wybraliśmy się okrężną drogą na piwo do Józka, który jest Wojtkiem. Nie wiem czy jest sens pisać "tym razem", bo szczerze mówiąc, ostatnio jest to cel 50% sekciarskich wycieczek. Drugie 50% to bar Modrzewiak :)
Ale jak zwykle było miło i przyjemnie. Przywieźliśmy nawet kilka zdjęć.
Aha, zapomniałabym o najważniejszym! To była wycieczka inauguracyjna Adamowego Tomka. Ponoć działa :)

Moja mama ukradła mi Speca


A tata Adama ukradł Adamowi Tomka, a my mu robimy zdjęcia z ukrycia


Wszyscy jeździli, a ja się opierdzielałam jak zwykle :)


Adam też jeździł


I robił głupie miny :)


A tak wygląda Tomac w pełnej krasie


Na drodze stanął nam też opuszczony młyn w Szynkielewie


Agata się rozkręca :P

Piątek, 23 marca 2012 · Komentarze(8)
Po raz kolejny z Agatą wybrałyśmy się na rower. Znowu na wschód i znowu jakoś tak wyszło, że zahaczyłyśmy o Zgniłe Błoto, ale tym razem dalej. Dziewczyna się rozkręca, bo tym razem przejechałyśmy już 50(!)km, a przypominam, że to druga wycieczka Agaty na rowerze chyba od komunii :) Dodatkowo jechała znowu na moim mieszczuchu, czyli na rowerze bez przerzutek i z bagażniczkiem. Plan jest taki, żeby w kwietniu pyknąć razem setkę. Plan zostanie zrealizowany, nawet jeśli ona sama jeszcze o tym nie wie :)
Oczywiście robiłyśmy też zdjęcia, a jak :)

Na razie uśmiech na twarzy, bo to dopiero początek :P
Agata ciśnie © Marysia


Później też był uśmiech, ale już trochę bardziej zmęczony :P
Ja robię sobie słit focię, a Agata ładnie się uśmiecha :) © Marysia


Agata robi triki na szosie © Marysia


A to ja jadę, jakoś tak na czarno
Ach, ja to jestem :) © Marysia


Uśmiecham się, bo lubię, a poza tym zdjęcia mi robią :P © Marysia


Jakoś tak się wpakowałyśmy na pole. Agata ma parę w udach, bo przełożenie szosowe bez przerzutek, a ona jedzie :)
Agata orze pole :P © Marysia


I ciągle jedzie
I pojechała dalej © Marysia


O, a tu już nie :)
Pole zaorane, Agata zmęczona :) © Marysia

I like trains

Sobota, 17 marca 2012 · Komentarze(3)
Z Adamem pojechaliśmy pooglądać ciuchcie. Bo Adam bardzo lubi ciuchcie. A w Karsznicach koło Zduńskiej Woli mają ich dużo. I małe i większe, i czarne i kolorowe, i parowe i elektryczne, ogólnie dla każdego coś miłego. Mnie np najbardziej podobała się taka duża parowa. Z Ameryki przyjechała podobno.

O, taka duża była


A nazywa się Ty246. Tak wygląda w prawie całej okazałości.


To jest jakaś inna też duża, też parowa, ale odnowiona




A tak wygląda ciuchcia do odśnieżania torów. Nawet sprytne.




Kolorowe, jak mówiłam, też były




Była też taka, która wygląda trochę jak samochód z "Powrotu do przyszłości" (W sumie to nie, ale tak jakoś mi się skojarzyło :) )


A to jest podobno ulubienica Adama




A to taki mała popierdółka :)


Pies, który jeździł koleją :)


Dowód, że byliśmy tam rowerem


Adam na pamiątkę dziwnego (aczkolwiek bardzo przyjemnego) końca zimy


A co do tytułu, to opisując tą wycieczkę i te wszystkie pociągi, to przypomniał mi się taki oto filmik :)

Pierwszy raz Agaty :)

Piątek, 16 marca 2012 · Komentarze(1)
Od listopada zrzucamy z Agatą na siłowni nasze sadełka. Wychodzi nam to tak sobie, bo po każdym treningu idziemy się nawpierdzielać do mieszczącej się obok kawiarni :) Ale jemy bardzo sportowo, bo zjedzoną zapiekankę, tortillę albo ciasto popijamy koktajlem białkowym, a poza tym zawsze tłumaczymy sobie, że po wysiłku można jeść :)
W każdym razie, oprócz hektolitrów wylanego potu i ton zjedzonych zapiekanek, na siłowni ustaliłyśmy także, że od tego sezonu Agata kupuje rower, bo ja trochę dziewczynę napaliłam :P
Na razie Agata nie ma roweru, ale pożyczyłam jej mieszczucha i pojechałyśmy do Zgniłego Błota. Jak na pierwszy raz wyszło nawet nieźle - 36km.

Oczywiście tradycji musiało stać się zadość i po rowerze weszłyśmy do sklepu i kupiłyśmy dużo bardzo dużo żarcia :)

Nie, to nie jest staw. To jest Zgniłe Błoto :)


Mówię ja - "Następnym razem pojedziemy w las i dopieeero się zmęczysz!"


Mówi Agata - "Nie, proszę, już będę grzeczna"


Żeby nie było, że tylko stałyśmy i pozowałyśmy do zdjęć - tu jest też jedno na rowerze


I jeszcze raz Zgniłe Błoto

Wiosenne nadrabianie

Sobota, 3 marca 2012 · Komentarze(0)
zaległych wpisów. Nie licząc dojazdów do szkoły i w różnych interesach, to była to moja pierwsza wycieczka w tym roku. Było bardzo wiosennie, miło i był też pierwszy posiłek na powietrzu :)

Nie lubię harcerzy, ale ten jakoś tak sympatycznie na mnie patrzył, no to się przytuliłam :P


bardzo wiosennie


Coś tam, gdzieś tam


Jakaś chała, jakiś szajs

Czwartek, 1 marca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Chała :)
Tak, w tym roku będę też dodawać chałowe wycieczki, coby ludziska o mnie nie zapomnieli tak jak w zeszłym roku :) Tym razem zbiorczo - kilka razy do szkoły i inne pierdoły. I jeszcze żeby nie było nam smutno, wrzucam mięsnego jeża, jeżeli jeszcze ktoś nie widział. Chociaż już pewnie wszyscy widzieli :)