Nowy rowerek w końcu został złożony do różowej, 29calowej kupy.
Pomysł złożenia sztywnego 29calowca z geometrią roweru górskiego chodził za mną od jakiegoś czasu. Gadanie o czymś i nierobienie tego jest bardzo do mnie niepodobne, więc to nie jest niespodzianka, że taki rowerek w końcu powstał. Pierwszy krok zrobił
Adam kupując mi piękną różową ramę Poison Lithium i widelec na gwiazdkę. Od tamtego czasu dokupowanie nowych gratów poszło bardzo szybko - pod koniec stycznia brakowało mi tylko opon i sztycy. Opony kupiłam w internecie i niestety kutas z allegro mi ich nie przysłał. Mam nadzieję, że za moje 150zł wydał na wizytę u dentysty... W każdym razie do marca cały czas czekałam na opony (naiwna jestem, co?). Koniec końców do roweru założyłam stare Smart Samy z komórki i na razie tak śmigam.
No ale nie o tym miałam... Rowerek jest aż nadto wystarczający na około łódzkie ścieżki. Wożąc ze sobą 140mm skoku w
Specu czułam się jakbym wyciągała czołg do walki z kaczką. Na poisonie jest akurat, a momentami mam nawet większy ubaw, bo np przejeżdżając po korzeniach na specu mogłam równocześnie ziewać, rozmawiać przez telefon, zmieniać płytę w radio i nie włączyć przy tym wycieraczek. Na poisonie jest to spokojnie do przejechania, ale trzeba się troszkę pogimnastykować - dzięki temu zaczynam ponownie lubić jeździć po okolicach Łodzi :) Wjeżdżając w las bez ścieżki, tak jak nam się czasem zdarza, ubaw miałam po pachy. A do tego na asfalcie też nie zamulam tak strasznie jak zwykłam to robić :)
Niestety straciłam szacunek wśród miejscowych - w Modrzewiaku spotkaliśmy dwóch gości na wypasionych fullach - jeden na Ibisie Mojo, drugi na Giatcie Reign - rozmawiali o rowerach.
Rower Adama trochę pochwalili, coś skomentowali, a na mój nawet nie spojrzeli... Straciłam swoje "bling bling" narzędzie ;(
W każdym razie, ogólnie jestem z rowerka jestem bardzo zadowolona. Ale nie bójcie się, nie starzeję się - nie zacznę się ścigać :)
Poison Lithium w Lesie Łagiewnickim © bendusA co do tytułu: próbowałam Adamowi udowodnić, że mogę wjechać na jakąś górkę w Łagiewnikach z palcem w dupie na swoim nowym rowerku. Hmm... Ciężko się jedzie pod górkę trzymając kierownicę jedną ręką. Może byłoby to łatwiejsze gdybyśmy nie byli po wizycie w Modrzewiaku :)