Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:328.48 km (w terenie 256.00 km; 77.93%)
Czas w ruchu:28:47
Średnia prędkość:11.41 km/h
Suma podjazdów:8372 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:29.86 km i 2h 37m
Więcej statystyk

I'll be back!

Piątek, 27 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
- Tak powiedziałam jakiś czas temu no i proszę! Po 8 miesiącach opisuję wycieczkę i oficjalnie wznawiam bloga :)
Co do wycieczki: do nas (Adam i ja), do Jakuszyc przyjechała wesoła gromadka z Warszawy w składzie 4 osobowym. Ponieważ Izery to takie pagórki, a nie góry; niektórzy z nich nie byli specjalnie rowerowi. Np Gosia (która swoją drogą popierdzielała jak mała lokomotywa), na swoim trekkingu złapała gumę. Było kilka prób naprawienia tegoż defektu, ale nie wyszło (mimo łatek) :) Nie pytajcie o powody :P
Jako, że podczas całej wycieczki ciągle lało, a temperatura wynosiła ok 10 st Celsjusza (283 Kelviny, 50 Fahrenheitów, 510 Rankinów) - czyli "cholernie zimno" w skali Marysi, postanowiliśmy wrócić do domu najprostszą drogą, żeby później przyjechać po Gosię samochodem.
Więcej grzechów nie pamiętam...

Zimno, pada; a guma Gosi w ukryciu wydaje ostatnie tchnienia


Trach! Guma pękła, a my w uroczych okolicznościach przyrody (zwracam uwagę na podłoże) próbujemy wspólnymi siłami coś z tym zrobić


A po powrocie do cywilizacji, uraczyliśmy się jednym z najwspanialszych jej odkryć - pizzą! I to mega pizzą! (Źle na mnie wpływa powrót na bs. Jedyny skutek - bardzo chce mi się pizzy)


A po pizzy, inne rozrywki :)

Warszawiacy i Górale?

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Kolejny wpis z wakacji... Tylko 4 miesiące opóźnienia... ^_^;
W nocy dotarła do nas do Jakuszyc pierwsza fala Warszawiaków w składzie: Michał, Gosia i Magda, więc rano ruszyliśmy w góry. Zaczęło się kiepsko, bo padał deszcz, wiało i było niesamowicie zimno. Gdy dotarlismy do kopalni "Stanisław", widoczność sięgała w porywach kilku metrów i bylismy naprawdę blisko zrezygnowania. Potem jednak pogoda trochę się poprawiła i wycieczka wyszła sympatyczna.
Były naleśniki w Chate Górzystów, była Izera, były Czechy, było piwo i końska pornografia... :)

Na początek: Ja (jakby ktoś zapomniał jak wyglądam :))


Adam, Michał i Magda z okazji pierwszego, acz wcale nie ostatniego, flaka.


Gosia walcząca.


Michał - "hardkor" bez przedniego hamulca.


Izera


Na Hali Izerskiej

Cyber-ja

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
W poniedziałek, podczas wieczornego spaceru, 400m od kwatery skręciłam kostkę. W związku z tym, wtorek spędziłam smarując nogę Altacetem, obwiązując bandażami elastycznymi i przeprowadzając indiańskie rytuały lecznicze.
W środę zaś rano kazałam Adamowi poluzować sprężyny w pedałach i pojechaliśmy w góry.
Miało być lajtowo i tylko na piwko w Orlu, ale jakoś tak wyszło, że dotarliśmy na czeski Smrk i później zaliczyliśmy jeszcze kilka innych "pepiczkowych" szczytów.
Adam twierdzi, że jestem cyborgiem. Czy ja wiem...? :)



















i na koniec moja kostka w trakcie zamrażania :)


Rezurekcja :)

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
W sobotę przenieśliśmy się z Międzygórza do Jakuszyc.
Celem pierwszej wycieczki w nowym miejscu była osławiona przełęcz Karkonoska i schronisko Odrodzenie. Miało być niesamowicie trudno, a było tak średnio trudno :)

Wjechałam :)






Rychlebské stezky

Środa, 18 sierpnia 2010 · Komentarze(8)
Nawet nieźle wyszło, że jestem taka leniwa i wycieczkę z sierpnia opisuję dopiero teraz :) Za oknami ciemno i zimno, na bikestatsie wycieczki coraz bardziej zimowe = coraz mniej ciekawe, a u mnie na blogu piękne słońce i co ważniejsze: wycieczka naprawdę zacna, ponieważ wybraliśmy się na Rychlebské stezky.



Dowiedzieliśmy się o nich jesienią zeszłego roku i od tamtej pory już wiedzieliśmy, że tego lata na pewno musimy się tam znaleźć.
Myślę, że nie ma co opisywać samej jazdy, bo musiałabym napisać naprawdę niezłe wypracowanko, w czym jestem raczej kiepska; więc zamieszczę po prostu dużo, dużo zdjęć. Jak ktoś się zgłosi osobiście, dorzucę jeszcze Rafaello i razem ze zdjęciami to powinno wynosić więcej niż jakieś 2 000 słów :)


Początek trasy. Zaczyna się bajka :)








Na tym podjeździe, myślałam, że się popłaczę ze szczęścia :)








Na górnej trasie już niestety trochę żwirku się wymyło




To było takie fajne miejsce, że na zdjęcia załapaliśmy się i Adam i ja (na początku opisu) :)






180-tki z ostrym hamowaniem :)


Wszystkie kamienie naprawdę były układane z takim zamysłem, żeby przez całą trasę można było sobie po prostu płynąć :)






No i na koniec czeskie ohydne jagodowe bronki :)




Chyba trochę przesadziłam z tymi zdjęciami, no ale trudno. Jak już napisałam: za oknem zimno, ciemno... Chyba miło pooglądać więc takie wakacyjne fotki :)
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, co to są Rychlebské stezky, zapraszam tutaj.

Po górskich kałużach

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Początek jak zwykle: Pod górę na Przełęcz Śnieżnicką, dalej się zobaczy.




Jak widać, chmury były dość nisko, temperatura ciągle koło 12 stopni, dlatego na Przełęczy postanowiliśmy, że jedziemy w dół do Kletna trasą narciarstwa biegowego, a dalej pod Jaskinię Niedźwiedzia na lokalne przysmaki, które śmierdziały już jakieś 2 km wcześniej. Pod Jaskinią zaczęło padać i od tej pory padało już ciągle mniej lub bardziej.
Dalszy plan był taki, że zjeżdżamy do Siennej i stamtąd wyciągiem na Czarną Górę, coby się za bardzo nie spocić :P Postanowiliśmy jednak najpierw zadzwonić na dolną stację, żeby się upewnić czy w taką pogodę wyciąg pracuje. Zła wiadomość - jednak trzeba będzie się spocić. No trudno. W końcu przyjechaliśmy w góry :)
No i znowu pod górę. Najpierw szutróweczką:




A później wpakowaliśmy się na bardzo fajny singiel, który okazał się być częścią bikeparku na Czarnej Górze. To była trasa FR, którą niestety jechaliśmy pod prąd. Stwierdziliśmy, że w taką pogodę i tak nikt nie będzie tędy jechał :P


Jechało się bardzo sympatycznie i nawet zastanawialiśmy się czy nie zjechać tego później w dół, ale... no... co tu owijać w bawełnę: po prostu nam się nie chciało później znowu podjeżdżać :)




Ten singiel bardzo nas nakręcił i kiedy dotarliśmy na Żmijową Polanę chcieliśmy jechać dalej, wyżej, szybciej... No... po prostu dalej. Ale niestety zrobiło się jeszcze zimniej, deszcz zaczął być bardziej natarczywy, więc po prostu postanowiliśmy wrócić do domku.






Dojechaliśmy więc na Jaworową Kopę i stamtąd na Igliczną zielonym szlakiem, a dalej niebieskim prosto do Międzygórza. Obydwa te szlaki były naprawdę świetne. Zielony - szybki z dużą zawartością kamieni i korzeni, niebieski - stromy, z uskokami i mocno kamiennym podłożem.

Początek zielonego:


I ciąg dalszy zielonego:






I końcówka niebieskiego:


Sprawa wyższości Masywu Śnieżnika nad innymi górami

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Plan był taki, że wjeżdżamy do schroniska pod Śnieżnikiem i tam decydujemy co robimy dalej. Podjeżdżaliśmy bez szlaku, szutrówkami, które w zeszłym roku polecił nam poznany Goprowiec. Podjazd bez większych przygód.


Swoją drogą Masyw Śnieżnika jest zajebisty m.in. dlatego, że można sobie podjechać spokojnie szerokimi szutrówkami, którymi po prostu się jedzie. Jak jeszcze do tego ma się obok siebie miłe towarzystwo (ja np polecam Adama :) ) to jedzie się te 600m w górę bez wypluwania bebechów, czy stanów zawałowych. Ja na górze zawsze się dziwie, że to tak szybko :) Fajnie jest też czasem powalczyć z jakimś technicznym podjazdem, ale jak ma się w planach dłuższą wycieczkę to lepszym wyborem jest chyba jednak szutróweczka.
Szutróweczka oczywiście z widoczkami i innymi atrakcjami, np takimi:




Jeszcze jedno z podjazdu z moją fryzurą na Pipi :)


Już przy schronisku: Marysia Zdobywca :)


Tam zdecydowaliśmy, że dalej jedziemy czerwonym w kierunku Przełęczy Żmijowiec czy jak jej tam :P Czerwony jest fajny, bo jest fajny i ma widoczki :)


Drugą sprawą przemawiającą za tym, że Masyw Śnieżnika jest chyba moim ulubionym pasmem jest to, że przy, nazwijmy je "mało widowiskowych" podjazdach, zjazdy są naprawdę, naprawdę zacne :) My np zjeżdżaliśmy zielonym i dalej żółtym (Tak krótko, bo znowu gonił nas deszcz :/) Kilka fotek ze zjazdu:








I jeszcze profil

I znowu pod górę...

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Tydzień po wyjeździe w Gorce znów zawitaliśmy w górach.
Pierwsza wycieczka, choć zaplanowana z rozmachem, była raczej mało imponująca. Po paru kilometrach deszcz zmusił nas do powrotu. I dobrze, bo gdy tylko weszliśmy do domu, zwykła ulewa zmieniła się w burzę z piorunami. Nie byłoby rozsądnym szwędać się wtedy po górach.

Stromo. Nie lubię, jak jest stromo :)

Tour de Turbacz

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
No i stało się! Opisuję kolejną wycieczkę. Trochę mi zajęło zbieranie się do tego :P Ale zmotywowały mnie miłe komentarze przy wycieczce, którą dodał Adam żeby mnie zmotywować :)
Szczerze mówiąc to niewiele pamiętam :P W każdym razie wjechaliśmy na Turbacz. Wybraliśmy szlak rowerowy, żeby uniknąć wspinaczki takiej jak poprzedniego dnia. Na początku było ok


Później się okazało, że szlak rowerowy był jednak średnio rowerowy:


Ale że twardzi jesteśmy, jakoś się wdrapaliśmy i zaczęła się jazda


i widoczki




A tutaj prowadziłam żeby oglądać widoczki :P Przyznaję z pokorą, że tam dało się spokojnie jechać


Tutaj zaatakowało mnie drzewo :P


Tutaj ja atakuję drzewo od drugiej strony


i znowu widoczki


i Adam z głupią miną :)


Nawet troszkę widać Tatry






i profil. Turbacz to chyba ten drugi cycek na górze