Wpisy archiwalne w kategorii

Masyw Śnieżnika

Dystans całkowity:405.82 km (w terenie 345.50 km; 85.14%)
Czas w ruchu:26:37
Średnia prędkość:10.23 km/h
Suma podjazdów:2835 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:27.05 km i 2h 57m
Więcej statystyk

skoki, loty itepe

Piątek, 8 czerwca 2012 · Komentarze(5)
Tego dnia my z Adamem spasowaliśmy. Adam z powodu bolącej i spuchniętej kostki, a ja dla towarzystwa :)
My obijaliśmy się w najlepsze, kiedy zadzwoniła do nas reszta ekipy, która pojechała na jakiś krótki pożegnalny spacer rowerowy. Otóż znaleźli jakąś traskę FR zbudowaną zaraz nad Międzygórzem. Podjechaliśmy kawałek, ale my tego dnia raczej postanowiliśmy potowarzyszyć Izie i kiedy Marcin z Mateuszem się nieźle bawili na hopkach my raczej statecznie obserwowaliśmy, robiliśmy zdjęcia i trzymaliśmy w pogotowiu telefony z szybkim wybieraniem na 112 w razie czego :) Adam przez kostkę, a ja jakoś tak miałam gorszy dzień :)

No ale niektóre fotki powychodziły naprawdę niezłe
Np Marcin w locie


Mateusz w prawie niedolocie :) Albo lądowanie a'la trialowiec


Ale najlepszy był młody miejscowy, który na 20-kilowym markeciaku skakał wszystko :)


i znowu Marcin w pro-pozie :)




A my nie chcieliśmy wrócić bez zdjęcia i też przejechaliśmy się po kładce




"i jak? i jak? wyszedłem "pro"? :)"


No ale przede wszystkim w tym wpisie chciałam zaprezentować wszystkim nasz filmik z całego wyjazdu. Kręciliśmy z wielkim poświęceniem, Marcin nawet czasem kładł się na ziemi, Adam był zmuszany do zakładania stanika, więc teraz bardzo proszę o obejrzenie efektów :)

Masyw Śnieżnika ciąg dalszy

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(8)
Kolejny dzień w Międzygórzu i kolejna wycieczka. W planach znowu zielony szlak, ale tym razem inny jego odcinek - od Schroniska na Mały Śnieżnik, Goworek itd.

No to jedziemy - Schronisko Pod Śnieżnikiem zostawiamy w tyle i podjeżdżamy na Mały Śnieżnik


A tutaj Marcin mówi "Zabiję twoją matkę, babkę, dziadka, a potem spalę twój dom, rozumiesz?"


A jak było pod górę, to musi być i w dół, tutaj Mateusz


a tutaj ja i mój "bigas", jak to mówi Adam :)


Później wspięliśmy się na Goworek, a na szczycie był lans na całego. Nawet psy innych turystów się lansowały


No to my też




A później było trochę lansu na zjeździe




A tu mam trochę posraną minę, bo tylne koło zaczęło mi się odrywać, ale jakoś opanowałam i zjechałam całość :)


Były też widoki, jak to w górach


Gdzieś na zjeździe Marcin postanowił katapultować się z roweru i nawet wypuścił spadochron :)


Adam też wszystko zjeżdżał, nawet mimo nieźle spuchniętej kostki




Na przełęczy Puchacza Adam jednak stwierdził, że noga już mu nieźle daje się we znaki, więc my we dwójkę zawróciliśmy, a reszta pojechała jeszcze ostatni odcinek zielonego szlaku.
Aha, na wycieczce była z nami też Iza, ale niestety ciężko było uchwycić Izę na zjeździe, dlatego jakoś tak wyszło, że z tej nie ma żadnych zdjęć :)

Śnieżnik i zielony szlak graniczny

Środa, 6 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Poprzedniego dnia lało, więc rowery zostały w garażu, a my pozwiedzaliśmy kopalnię złota w Złotym Stoku oraz Kłodzko, a w nim wszystkie sklepy rowerowe :) Ale naszą uwagę na dłużej przykuł tylko jeden z nich - sklep rowerowy Anek. W 2009 W 2009 kupiłam tam komplet hamulców XT za śmieszną cenę i miałam nadzieję, że to nie była jednorazowa okazja. I owszem, Iza uzbroiła się tam w nową sztycę, a ja ciągle mam nadzieję, że pan Anisław zadzwoni do mnie w sprawie mojej przyszłej sztycy :)

Ale wracając do wycieczki: początek jak zwykle - podjazd szutrami. Coś towarzystwo nie chciało śpiewać po drodze :)
Podjazd aż do Schroniska pod Śnieżnikiem, a na miejscu mały "posił" czyli posiłek :) Dalej w planach zdobycie Śnieżnika. I znowu podjazdo - podejście na szczyt.

Pchanie przez panie


Na szczycie mała sesja na skałkach i sruu w dół zielonym szlakiem. No może nie było to "sruu", a raczej w wykonaniu niektórych było trochę "iiii" (dźwięk zaciskanych hamulców), a niektórych "tup tup".

Ale widoki wszyscy mieli równie ładne


początek szlaku jest mało stromym malowniczym singlem


Szlak graniczny jest naprawdę godny polecania. Miejscami wymaga trochę gimnastyki, ale przecież o to chodzi :)




Przynajmniej można się trochę polasnować w pro-pozach :)


O czym równie dobrze wie też Marcin :)


i Adam


i słyszała też o tym Iza :)


Ja też się starałam. Oto moja pro-poza po małym OTB :)


Zielony szlak to jest właśnie ten, który polecał nam rowerzysta spotkany w niedzielę. Miał chłopak rację :)




Oprócz tego, że szlak sam w sobie jest super, to jeszcze dodatkowo dochodzą widoki. Czyli dla każdego coś miłego


Mnie, jak widać, szlak się podoba :)


Gdzieś po drodze jakoś tak nie wiadomo skąd Mateuszowi nagle coś strzeliło w kostce. I dupa. Nie może specjalnie jechać. Niedobrze. Skracamy szlak zielony i wbijamy się na żółty, żeby szybciej znaleźć się w domu. Myśleliśmy, że trzeba będzie najpierw znosić Mateusza, a później jego rower, ale gdzie tam :) Tam gdzie niektórzy schodziliby z rowerów mając sprawne obie nogi, kuternoga zjechał z jedną nogą wypiętą latającą gdzieś koło roweru :) Mamy to na filmie, który wrzucimy jakoś później, bo akcja jest naprawdę godna obejrzenia.
Dalej na żółtym szlaku nastąpiło drugie "niestety" i na kamienistej drodze Adam zaliczył OTB
O, na tej drodze


Co też mamy na filmie, który wrzucam już teraz


Na miejscu Adam otrząsnął się, ponarzekał na obity mostek (nie, nie ten w klatce piersiowej. Ten rowerowy :) ) i pojechał dalej. Jednak dopiero jak wrócił do domu zobaczył, że jest mocniej obity, ale o tym jutro.
Teraz miała nastąpić akcja ratunkowa - Mateusz miał czekać w Bronisławowie, aż my wrócimy do domu i ktoś przyjedzie po niego samochodem. Dojechaliśmy, dzwonimy, a tam co? "Jestem 2 km do Międzygórza". Jebany koks :) Nie wiem czy kręcił jedną nogą, czy dwoma, ale w tym samym czasie, co my zrobiliśmy 10 km, on zrobił 40 po asfalcie :) W takim razie jeszcze raz dziękuję ci Mateuszu, że dostosowywałeś się do naszego tempa na wycieczkach :)

A my powoli wracaliśmy sobie szutrem. Jak widać po minie, Izie szuter się podoba :)


A na koniec jeszcze niechronologicznie walnę widoczek ze schroniska pod Śnieżnikiem


i nas w prawie pełnej grupie (bez Marcina) na popasie w tymże schronisku

zabawy grupowe na Czarnej Górze

Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · Komentarze(0)
W poniedziałek rano w Międzygórzu zawitali jeszcze Iza, Marcin i Mateusz. Jako, że mieli za sobą nieprzespaną nockę wycieczka miała być lajtowa.
Dlatego najpierw powoli wdrapaliśmy się szutrami pod górę na Przełęcz Śnieżnicką


Potem, podobnie jak dzień wcześniej, widokowym czerwonym do Polany Żmijowej, a stamtąd zaczęliśmy podjazdo - podejście na Czarną górę
Trochę jazdy




Trochę pchania


Na górze jak zwykle cieszyłam się, że to już koniec podjazdu :)


I dalej zgodnie z planem ruszyliśmy w dół trasą FR w parku rowerowym Czarna Góra. Niektórzy zjechali, niektórzy zeszli i w ten sposób pokonanie 2 kilometrowego odcinka zajęło nam chyba z półtorej godziny :) Trasa była naprawdę niezła i fajnie by było kiedyś tam wrócić i przejechać całość płynnie.
Jak mówiłam trasa była niezła: nie za stroma, nie za płaska, właściwie gładka, gdzieniegdzie jakiś korzeń i kamień. Tak w sam raz. Myślę, że można by było nią spokojnie "popłynąć" w dół. No cóż, w końcu cała trasa była budowana specjalnie pod rower, tak żeby dało się nią spokojnie zjechać.




Gdzieś na trasie wszyscy zaliczyli fotkę na jakieś minihopce po drodze
Leci Mateusz


Tutaj Marcin


Fruwa Adam


I ja


O jak nam się wydawało, że wysoko lecimy :) hehe, niestety zdjęcia zweryfikowały nasze wyobrażenia :)

Potem niestety nieprzespana noc naszych towarzyszy zaczęła dawać się we znaki, więc najkrótszą drogą wróciliśmy do domu zaliczając jeszcze po drodze fajny zjazd żółtym szlakiem od Iglicznej do centrum Międzygórza.

Między górami w Międzygórzu

Niedziela, 3 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Tego dnia mieliśmy zaplanowaną jazdę po Rychlebskich Ścieżkach, ale okazało się, że akurat organizowane tam były jakieś zawody, więc tym razem odpuściliśmy i pojechaliśmy w Masyw Śnieżnika. Też było miło, bo po drodze mogliśmy podziwiać m.in. takie widoki


Na początku szutrówkami do Schroniska pod Śnieżnikiem. Podjazd jak to podjazd. Powoli i ze śpiewaniem :)
Wreszcie dotarłam...


... i bardzo się ucieszyłam z tego mojego dotarcia :)


A ze schroniska takie roztaczały się widoczki


Na miejscu pogadaliśmy chwilę ze spotkanym rowerzystą. Polecił zjazd zielonym ze Śnieżnika. Wiemy, wiemy, też mieliśmy w planach :) Ale teraz jeszcze bardziej umocniliśmy się w przekonaniu, że musimy tam pojechać.

Ale póki co jedziemy niebieskim od Schroniska w kierunku Kletna. Początek miodzio. Jedzie się w miarę po płaskim wzdłuż rezerwatu, a po lewej otwierają się naprawdę epickie widoki - takie jak na pierwszym zdjęciu.

Nawierzchnia w sam raz taka, że można swobodnie patrzeć cały czas w lewo bez strachu o własne życie. Ale czasem też trzeba się zatrzymać żeby spojrzeć. Np tutaj patrzy Adam


Byliśmy zachwyceni tym niebieskim, ale niestety tylko początek był taki malowniczy. Kiedy szlak odkleił się od rezerwatu i zaczął zjeżdżać, zaczęłam myśleć, że trafiliśmy do Beskidu Śląskiego. Zjazd raczej nieprzyjemny. Szeroka droga zwózkowa z luźnymi kamieniami. Ratowało go tylko to, że był w dół, a nie pod górę :)
Po kiepskim zjeździe czas na kiepski podjazd szlakiem rowerowym do Przełęczy Śnieżnickiej. Stamtąd sprawdzonym czerwonym przez Żmijowiec do Polany Żmijowej. Czerwony sprawdzony, bo też z ładnymi widoczkami.

A tutaj ja na czerwonym


Jedzie Adam, a w tle Śnieżnik


Tu chyba też Adam i Śnieżnik. Tzn na pewno Adam i chyba Śnieżnik




Następnie od Polany Żmijowej zielonym prawie na Igliczną, a dalej zjazd fajnym żółtym obok Ogrodu Bajek do centrum Międzygórza. Z żółtego też nie mamy zdjęć. Był za szybki :)

Międzygórze - rozgrzewka

Sobota, 2 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Miał być wyjazd weekendowy, ale jakoś tak się dobrze złożyło, że do Międzygórza wyjechaliśmy na cały tydzień. W sobotę koło 15 dotarliśmy na miejsce, a koło 16 już ruszyliśmy na małą górską rozgrzewkę.

Podjazd szuterkiem


Po drodze widoczki




A zjazd najpierw szlakiem zielonym, a potem niebieskim do centrum Międzygórza. Oba szlaki fajne, ale niebieski chyba fajniejszy, o czym może świadczyć między innymi to, że z zielonego jest jedno zdjęcie, a z niebieskiego nie ma żadnego :)


A w Międzygórzu czeskie piwo na zakwasy.


Rozgrzewka udana. Krótko, ale treściwie :)

Po górskich kałużach

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Początek jak zwykle: Pod górę na Przełęcz Śnieżnicką, dalej się zobaczy.




Jak widać, chmury były dość nisko, temperatura ciągle koło 12 stopni, dlatego na Przełęczy postanowiliśmy, że jedziemy w dół do Kletna trasą narciarstwa biegowego, a dalej pod Jaskinię Niedźwiedzia na lokalne przysmaki, które śmierdziały już jakieś 2 km wcześniej. Pod Jaskinią zaczęło padać i od tej pory padało już ciągle mniej lub bardziej.
Dalszy plan był taki, że zjeżdżamy do Siennej i stamtąd wyciągiem na Czarną Górę, coby się za bardzo nie spocić :P Postanowiliśmy jednak najpierw zadzwonić na dolną stację, żeby się upewnić czy w taką pogodę wyciąg pracuje. Zła wiadomość - jednak trzeba będzie się spocić. No trudno. W końcu przyjechaliśmy w góry :)
No i znowu pod górę. Najpierw szutróweczką:




A później wpakowaliśmy się na bardzo fajny singiel, który okazał się być częścią bikeparku na Czarnej Górze. To była trasa FR, którą niestety jechaliśmy pod prąd. Stwierdziliśmy, że w taką pogodę i tak nikt nie będzie tędy jechał :P


Jechało się bardzo sympatycznie i nawet zastanawialiśmy się czy nie zjechać tego później w dół, ale... no... co tu owijać w bawełnę: po prostu nam się nie chciało później znowu podjeżdżać :)




Ten singiel bardzo nas nakręcił i kiedy dotarliśmy na Żmijową Polanę chcieliśmy jechać dalej, wyżej, szybciej... No... po prostu dalej. Ale niestety zrobiło się jeszcze zimniej, deszcz zaczął być bardziej natarczywy, więc po prostu postanowiliśmy wrócić do domku.






Dojechaliśmy więc na Jaworową Kopę i stamtąd na Igliczną zielonym szlakiem, a dalej niebieskim prosto do Międzygórza. Obydwa te szlaki były naprawdę świetne. Zielony - szybki z dużą zawartością kamieni i korzeni, niebieski - stromy, z uskokami i mocno kamiennym podłożem.

Początek zielonego:


I ciąg dalszy zielonego:






I końcówka niebieskiego:


Sprawa wyższości Masywu Śnieżnika nad innymi górami

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Plan był taki, że wjeżdżamy do schroniska pod Śnieżnikiem i tam decydujemy co robimy dalej. Podjeżdżaliśmy bez szlaku, szutrówkami, które w zeszłym roku polecił nam poznany Goprowiec. Podjazd bez większych przygód.


Swoją drogą Masyw Śnieżnika jest zajebisty m.in. dlatego, że można sobie podjechać spokojnie szerokimi szutrówkami, którymi po prostu się jedzie. Jak jeszcze do tego ma się obok siebie miłe towarzystwo (ja np polecam Adama :) ) to jedzie się te 600m w górę bez wypluwania bebechów, czy stanów zawałowych. Ja na górze zawsze się dziwie, że to tak szybko :) Fajnie jest też czasem powalczyć z jakimś technicznym podjazdem, ale jak ma się w planach dłuższą wycieczkę to lepszym wyborem jest chyba jednak szutróweczka.
Szutróweczka oczywiście z widoczkami i innymi atrakcjami, np takimi:




Jeszcze jedno z podjazdu z moją fryzurą na Pipi :)


Już przy schronisku: Marysia Zdobywca :)


Tam zdecydowaliśmy, że dalej jedziemy czerwonym w kierunku Przełęczy Żmijowiec czy jak jej tam :P Czerwony jest fajny, bo jest fajny i ma widoczki :)


Drugą sprawą przemawiającą za tym, że Masyw Śnieżnika jest chyba moim ulubionym pasmem jest to, że przy, nazwijmy je "mało widowiskowych" podjazdach, zjazdy są naprawdę, naprawdę zacne :) My np zjeżdżaliśmy zielonym i dalej żółtym (Tak krótko, bo znowu gonił nas deszcz :/) Kilka fotek ze zjazdu:








I jeszcze profil

I znowu pod górę...

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Tydzień po wyjeździe w Gorce znów zawitaliśmy w górach.
Pierwsza wycieczka, choć zaplanowana z rozmachem, była raczej mało imponująca. Po paru kilometrach deszcz zmusił nas do powrotu. I dobrze, bo gdy tylko weszliśmy do domu, zwykła ulewa zmieniła się w burzę z piorunami. Nie byłoby rozsądnym szwędać się wtedy po górach.

Stromo. Nie lubię, jak jest stromo :)