Śnieżnik i zielony szlak graniczny
Środa, 6 czerwca 2012
· Komentarze(3)
Kategoria Masyw Śnieżnika, Wycieczki z jajem
Poprzedniego dnia lało, więc rowery zostały w garażu, a my pozwiedzaliśmy kopalnię złota w Złotym Stoku oraz Kłodzko, a w nim wszystkie sklepy rowerowe :) Ale naszą uwagę na dłużej przykuł tylko jeden z nich - sklep rowerowy Anek. W 2009 W 2009 kupiłam tam komplet hamulców XT za śmieszną cenę i miałam nadzieję, że to nie była jednorazowa okazja. I owszem, Iza uzbroiła się tam w nową sztycę, a ja ciągle mam nadzieję, że pan Anisław zadzwoni do mnie w sprawie mojej przyszłej sztycy :)
Ale wracając do wycieczki: początek jak zwykle - podjazd szutrami. Coś towarzystwo nie chciało śpiewać po drodze :)
Podjazd aż do Schroniska pod Śnieżnikiem, a na miejscu mały "posił" czyli posiłek :) Dalej w planach zdobycie Śnieżnika. I znowu podjazdo - podejście na szczyt.
Pchanie przez panie
Na szczycie mała sesja na skałkach i sruu w dół zielonym szlakiem. No może nie było to "sruu", a raczej w wykonaniu niektórych było trochę "iiii" (dźwięk zaciskanych hamulców), a niektórych "tup tup".
Ale widoki wszyscy mieli równie ładne
początek szlaku jest mało stromym malowniczym singlem
Szlak graniczny jest naprawdę godny polecania. Miejscami wymaga trochę gimnastyki, ale przecież o to chodzi :)
Przynajmniej można się trochę polasnować w pro-pozach :)
O czym równie dobrze wie też Marcin :)
i Adam
i słyszała też o tym Iza :)
Ja też się starałam. Oto moja pro-poza po małym OTB :)
Zielony szlak to jest właśnie ten, który polecał nam rowerzysta spotkany w niedzielę. Miał chłopak rację :)
Oprócz tego, że szlak sam w sobie jest super, to jeszcze dodatkowo dochodzą widoki. Czyli dla każdego coś miłego
Mnie, jak widać, szlak się podoba :)
Gdzieś po drodze jakoś tak nie wiadomo skąd Mateuszowi nagle coś strzeliło w kostce. I dupa. Nie może specjalnie jechać. Niedobrze. Skracamy szlak zielony i wbijamy się na żółty, żeby szybciej znaleźć się w domu. Myśleliśmy, że trzeba będzie najpierw znosić Mateusza, a później jego rower, ale gdzie tam :) Tam gdzie niektórzy schodziliby z rowerów mając sprawne obie nogi, kuternoga zjechał z jedną nogą wypiętą latającą gdzieś koło roweru :) Mamy to na filmie, który wrzucimy jakoś później, bo akcja jest naprawdę godna obejrzenia.
Dalej na żółtym szlaku nastąpiło drugie "niestety" i na kamienistej drodze Adam zaliczył OTB
O, na tej drodze
Co też mamy na filmie, który wrzucam już teraz
Na miejscu Adam otrząsnął się, ponarzekał na obity mostek (nie, nie ten w klatce piersiowej. Ten rowerowy :) ) i pojechał dalej. Jednak dopiero jak wrócił do domu zobaczył, że jest mocniej obity, ale o tym jutro.
Teraz miała nastąpić akcja ratunkowa - Mateusz miał czekać w Bronisławowie, aż my wrócimy do domu i ktoś przyjedzie po niego samochodem. Dojechaliśmy, dzwonimy, a tam co? "Jestem 2 km do Międzygórza". Jebany koks :) Nie wiem czy kręcił jedną nogą, czy dwoma, ale w tym samym czasie, co my zrobiliśmy 10 km, on zrobił 40 po asfalcie :) W takim razie jeszcze raz dziękuję ci Mateuszu, że dostosowywałeś się do naszego tempa na wycieczkach :)
A my powoli wracaliśmy sobie szutrem. Jak widać po minie, Izie szuter się podoba :)
A na koniec jeszcze niechronologicznie walnę widoczek ze schroniska pod Śnieżnikiem
i nas w prawie pełnej grupie (bez Marcina) na popasie w tymże schronisku
Ale wracając do wycieczki: początek jak zwykle - podjazd szutrami. Coś towarzystwo nie chciało śpiewać po drodze :)
Podjazd aż do Schroniska pod Śnieżnikiem, a na miejscu mały "posił" czyli posiłek :) Dalej w planach zdobycie Śnieżnika. I znowu podjazdo - podejście na szczyt.
Pchanie przez panie
Na szczycie mała sesja na skałkach i sruu w dół zielonym szlakiem. No może nie było to "sruu", a raczej w wykonaniu niektórych było trochę "iiii" (dźwięk zaciskanych hamulców), a niektórych "tup tup".
Ale widoki wszyscy mieli równie ładne
początek szlaku jest mało stromym malowniczym singlem
Szlak graniczny jest naprawdę godny polecania. Miejscami wymaga trochę gimnastyki, ale przecież o to chodzi :)
Przynajmniej można się trochę polasnować w pro-pozach :)
O czym równie dobrze wie też Marcin :)
i Adam
i słyszała też o tym Iza :)
Ja też się starałam. Oto moja pro-poza po małym OTB :)
Zielony szlak to jest właśnie ten, który polecał nam rowerzysta spotkany w niedzielę. Miał chłopak rację :)
Oprócz tego, że szlak sam w sobie jest super, to jeszcze dodatkowo dochodzą widoki. Czyli dla każdego coś miłego
Mnie, jak widać, szlak się podoba :)
Gdzieś po drodze jakoś tak nie wiadomo skąd Mateuszowi nagle coś strzeliło w kostce. I dupa. Nie może specjalnie jechać. Niedobrze. Skracamy szlak zielony i wbijamy się na żółty, żeby szybciej znaleźć się w domu. Myśleliśmy, że trzeba będzie najpierw znosić Mateusza, a później jego rower, ale gdzie tam :) Tam gdzie niektórzy schodziliby z rowerów mając sprawne obie nogi, kuternoga zjechał z jedną nogą wypiętą latającą gdzieś koło roweru :) Mamy to na filmie, który wrzucimy jakoś później, bo akcja jest naprawdę godna obejrzenia.
Dalej na żółtym szlaku nastąpiło drugie "niestety" i na kamienistej drodze Adam zaliczył OTB
O, na tej drodze
Co też mamy na filmie, który wrzucam już teraz
Na miejscu Adam otrząsnął się, ponarzekał na obity mostek (nie, nie ten w klatce piersiowej. Ten rowerowy :) ) i pojechał dalej. Jednak dopiero jak wrócił do domu zobaczył, że jest mocniej obity, ale o tym jutro.
Teraz miała nastąpić akcja ratunkowa - Mateusz miał czekać w Bronisławowie, aż my wrócimy do domu i ktoś przyjedzie po niego samochodem. Dojechaliśmy, dzwonimy, a tam co? "Jestem 2 km do Międzygórza". Jebany koks :) Nie wiem czy kręcił jedną nogą, czy dwoma, ale w tym samym czasie, co my zrobiliśmy 10 km, on zrobił 40 po asfalcie :) W takim razie jeszcze raz dziękuję ci Mateuszu, że dostosowywałeś się do naszego tempa na wycieczkach :)
A my powoli wracaliśmy sobie szutrem. Jak widać po minie, Izie szuter się podoba :)
A na koniec jeszcze niechronologicznie walnę widoczek ze schroniska pod Śnieżnikiem
i nas w prawie pełnej grupie (bez Marcina) na popasie w tymże schronisku