Na chwilę do szkoły coś tam zawieźć. Na miejscu okazało się, że mam poluzowane siodełko. Nawet nie wiecie, jak na całej politechnice jest trudno znaleźć imbus szóstkę (a jakby nie było, to szkoła od młotków). Musiałam uruchomić swoje znajomości i się znalazł :P
Dzisiaj mam dobry humor więc wrzucam optymistyczną piosenkę. Przy słuchaniu warto też oglądać.
Dzisiaj: - byłam w tesco na zakupach; - rozbiłam samochód jakiemuś gościowi podczas wyjeżdżania z parkingu (bo kurde ciemny miał samochód, jego wina :P); - przejechałam ponad 80 km na rowerze - ugotowałam zupę; - zrobiłam pranie Chyba można uznać, że to dzień z życia typowej baby :) (No, może gdyby nie ten rower)
A co do wycieczki... Nuda :P Z wujkiem - mordercą po asfaltach. Chociaż dzisiaj nie wykazywał swoich morderczych zapędów tak jak zwykle. Może dlatego, że wczoraj przejechał ponad 100 km jako pierwszą wycieczkę w tym sezonie, a może dlatego, że mam taki bajerancki rower. W każdym razie moje "zamulatorstwo" nie wysuwało się dzisiaj na pierwszy plan, tak jak zwykle, z czego jestem zadowolona. Powoli buduję formę na szosie, później zaczną się ciekawsze wpisy :)
Cały dzień planowałam wyjść na rower, ale cały dzień padało. Jednak wieczorem się udało. Też w deszczu, ale co tam; musiałam udowodnić, że nie mam kaca :) Ale jak właśnie oglądam zdjęcia, które przesłał Michał to aż nie mogę w to uwierzyć :)
Żeby nie było bez zdjęcia to coś wrzucę. Jedyne, które się nadaje do opublikowania. A swoją drogą, to dziura na moim łokciu jest po wrześniowym rowerze :)
Kilometry nabite na szosie. Szczerze mówiąc to już mnie zaczyna nudzić ta szosa :) Może i przejechałam na niej zaledwie parę km-ów, ale jak jechałam jakimś asfaltem, a obok mnie był las to tak mnie żal ściskał (co robi żal? Ściska? :) ) i było mi wstyd. Poza tym chyba mam złe przyzwyczajenia z roweru górskiego, bo mimo to jak wygląda mój rower to ja i tak przeskakuje przez progi zwalniające i nawet raz zjechałam ze schodów. Takich szerokich, ale zawsze :) jeszcze moje spostrzeżenia na dzisiaj: Ludzie są śmieszni. Jadą wolno na rowerze, ale jak ktoś ich wyprzedzi to poczują się bardzo urażeni i będą musieli wyprzedzić, żeby i tak później znowu zwolnić i blokować drogę :) Ale mimo powyższego to było bardzo miło no bo wreszcie zaczynam znowu jeździć na rowerze! Aha, no i najważniejsze: Witamy na BS Eligiusza (Z którym dzisiaj jeździliśmy)
To dość niesamowite, ale wybrałam się na rower :) Ostatnio wszystko układało się przeciwko mojemu związkowi z rowerem. Np będąc w górach na nartach, stwierdziłam, że narty są nudne i poszłam pobiegać. Średnio mi to wyszło, bo wróciłam do Łodzi z zapaleniem ścięgien w okolicach stawów skokowych :) Teraz męczę się już z tym drugi tydzień. (A tak naprawdę staram się wytłumaczyć jakoś moje lenistwo :P ) No ale do rzeczy. To była moja pierwsza wycieczka na zakupionym ponad miesiąc temu "tym szybkim" (chyba muszę mu nadać lepiej odmieniającą się nazwę :) ). Na początek przy próbie skrętu na śniegu poślizgnęło mi się tylne koło i położyłam się na boczku :) W sumie to nic dziwnego, bo przyzwyczaiłam się do opon jakieś trzy razy szerszych i z dość agresywnym bieżnikiem. W sumie z jakimkolwiek bieżnikiem :) Poza tym ten rower jest jakiś taki stromy i narowisty. Ciężko mi było nad nim zapanować. Nie wiem czy to przez to, że tak długo nie jeździłam czy przez tę geometrię. Jeszcze to przemyślę i zdecyduję czy zamienić się z Adamem na kryptoszosę czy nie :)
Wyszło to trochę jakbym w ogóle cycków nie miała :) Ale chyba aż tak źle nie jest :P
Na takiej nawierzchni czułam, jak moje opony robią co chcą