Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki z jajem

Dystans całkowity:2115.74 km (w terenie 1675.50 km; 79.19%)
Czas w ruchu:89:42
Średnia prędkość:12.14 km/h
Suma podjazdów:11155 m
Liczba aktywności:57
Średnio na aktywność:37.12 km i 3h 05m
Więcej statystyk

Sępia mouintain!

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Oprócz singli, Świeradów zdrój ma jeszcze jedną zaletę. Stromą i bardzo kamienistą zaletę - Sępią górę i niebieski szlak. Mmm pychotka :)
W ramach pożegnania wakacji, krótka, ale treściwa wycieczka - wjazd i zjazd z Sępiej. Zdjęć z podjazdu nie ma, bo nuda; ze zjazdu nie ma, bo żal się zatrzymywać; za to są dwie fotki ze szczytu, ale tylko słuchawką. Chociaż widoczek-niewidoczek wyszedł bardzo fajny (czy już kiedyś dzieliłam się swoim zdziwieniem, że "nie" z rzeczownikami piszemy razem?)


single, single, je je je

Piątek, 20 września 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Oj ciężko było się znowu ruszyć z ciepłej chałupki (szczególnie jak jest się już starym i zramolałym :P). Ostatecznie wygramoliliśmy się, ruszyliśmy w deszczu (co za odmiana!) i pojechaliśmy znowu na single. Te wtorkowe były do dupy, a my przecież nie na darmo przyjechaliśmy do Świeradowa. Zaliczyliśmy rundkę po tej starej i lubianej części i wcale nas nie zaskoczyło, że było zajebiście. Wydaje mi się, że tym razem przejechaliśmy niektóre odcinki szybciej niż zwykle, co dało duuużo więcej zabawy :)







Za rok jadę kurna nad morze

Czwartek, 19 września 2013 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Ja już naprawdę nie wiem jak to się powinno robić i co znaczy powiedzenie "nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie". Co ja robię źle? Jestem ubrana jak taki jebany wielki kondom, mam prawie wszystko przeciwdeszczowe, a i tak moknę i marznę. Nawet kupiłam w środę w Jeleniej Górze takie wodoszczelne futerały na buty. A dupa. I tak się lało dołem przez źle uszczelnione osadzenia bloków. Przez to aż zaczęłam lubić podjazdy, bo przynajmniej wtedy było ciepło.

Tak w ogóle, to narzekam, bo wypada (w końcu jestem Polką). Tak naprawdę było całkiem miło - co widać na zdjęciu


Adam chyba lepiej pojął o co chodzi w powiedzeniu "(...) jest tylko złe ubranie"


Przy okazji, mój Staś dorobił się nowej fotki


Przy kolejnym przejeździe przez Halę Izerską zauważyliśmy, że niektóre kałuże są tam zawsze, niezależnie od tego czy pada czy nie pada. Adam uznał, że takie stałe elementy krajobrazu powinny mieć swoje nazwy. Zrobiliśmy krótki, dwuosobowy plebiscyt. Postanowiliśmy być na czasie i tak jak ostatnio prawie wszystko jest nazywane, my też nazwaliśmy jedną kałużę "Kałuża im. Jana Pawła II", a drugą "Kałuża im. Lecha Kaczyńskiego".

A to już na Wysokim Kamieniu. Nawet słońce wyszło i pojawiła się tęcza. Raczej nie jestem romantyczna, a i tak się tym jarałam :)

W dupach się poprzewracało

Wtorek, 17 września 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dlaczego Świeradów Zdrój? Bo Single pod Smrkiem! (i Sępia Góra). Dzisiaj czas na single. Najpierw przez polską znaną część dotarliśmy do nowej czeskiej,gdzie jeszcze nie byliśmy. Ja jebe, jakie to kiepskie było... Cały czas prawie po płaskim, a wydawało się, że cały czas pod górę jedziemy. Do tego dochodzi jeszcze jeden problem: stojąca woda. Stare single i ta polska część są jednak wyraźnie pochyłe i woda z nich spływa jak po kaczce (tak się mówi?), a tam gdzie byliśmy teraz, kałuże co 30m i w nich woda po osie... Nigdy więcej tego odcinka.
Do domu wróciliśmy stosunkowo wcześnie, więc jeszcze wybraliśmy się do Jeleniej Góry i kupiliśmy laptopa... Jakoś tak wyszło... W dupach się poprzewracało :)

Marysia na singlach © Marysia


Mokry dzień na singlach © bendus

Wszystko zgodnie z planem

Poniedziałek, 16 września 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Jakbyśmy nie kombinowali z terminem, zawsze na wakacjach mamy kiepską pogodę. Typ razem to było bardziej niż pewne i przynajmniej nie było wymówek typu "eee, pada... Zostańmy w ciepłym łóżeczku", tylko bez zbędnego pipczenia wsiadaliśmy na rower w deszczu, jechaliśmy w deszczu i wracaliśmy też w deszczu. Czyli wszystko szło zgodnie z planem :)
Co do trasy, to zaliczyliśmy kilka ulubionych izerskich klasyków i też czerwony szlak od Stogu Izerskiego prawie do Sinych Skałek, którym to nie jechałam bardzo dawno i zapomniałam jaki jest fajny.
Zdjęć mało, bo palcami bez czucia trudno się trzyma aparat.




Stop pneumokokom!

Niedziela, 15 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
W tym roku wakacje obchodzimy z Adamem całkiem późno. No jakoś tak wyszło. Miejsce to stary i lubiany pewniak - Izery. Za co ja tak uwielbiam te góry?! Liczyliśmy na złotą polską jesień. Hehehehe :) a to dobre :)
Pierwszego dnia chcieliśmy zaliczyć Śnieżne Kotły w Karkonoszach. Za każdym jak jesteśmy w tych okolicach obiecujemy sobie, że jeden nierowerowy dzień poświęcimy właśnie na to. Udało się pierwszy raz. Widoków i tak nie było :) Przynajmniej będzie powód, żeby jeszcze kiedyś tam wrócić, bo przyznam, że Karkonosze od tej strony mnie oczarowały. Gdyby jeszcze tylko Adam nie próbował mnie zrzucić w przepaść...





Jaka szkoda, że nie można tam rowerem...




A na deser(?) trupia Marysia

Grzybowa houbica

Sobota, 27 lipca 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
W góry Wałbrzyskie i Sowie przyjechaliśmy na tyle, że akurat wychodziły całe dwa dni jazdy. Ale nie przewidzieliśmy sytuacji, że po piątkowych Rychlebskich Ścieżkach zaliczymy taki zgon, że na sobotnie harce wypadałoby mieć jakiś motorower żeby nie trzeba było pedałować. No ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że największą atrakcją tamtych rejonów poza górami jest klimatyzowany sklep, postanowiliśmy nie pipczyć tylko jechać.
Początki były bolesne, ale cel ściśle sprecyzowany: lajcik z jakąś wyżerką + piwo po czeskiej stronie. Ale że do Czech daleko, najpierw trzeba było zrobić postój w Andrzejówce na piwo, czy tam dwa...



Potem znowu trzeba było wsiąść na rowery. Eee... Liczyłam na to, że skoro oprowadza nas prawie miejscowy Tomek, to uda się zrobić taki myk, że od tamtego miejsca jedziemy już tylko w dół. Nie udało się... Ale za to wkrótce po tym była kolejna knajpa z czeskim piwem i houbową wyżerką. Houby po czesku to grzyby. Ciekawe czy "grzybica" to "haubica"?


Dalej pozostało tylko dotrzeć do domu, a że Tomek przewodnik uznał, że jeszcze jako tako udaje nam się jechać prosto, wróciliśmy wcale nie najprostszą drogą. I to wcale nie tylko w dół.
Prawie każdy miał aparat w kieszeni/plecaku, a zdjęć oczywiście malutko. Dorzucam jeszcze grupowe foto na tle... eee... muru
Staropolskim zwyczajem wypada, abym wymieniła i podlinkowała osoby zaczynając od lewej: Marcin - ten z miną na Enrique, Iza - ta z ręką w kroku, Tomek bez linka, Mateusz - ten zgarbiony bez szyi, Adam - ten z ręką w moim tyłku i ja - ta z brudnymi giczołami


I jeszcze z mojej dziwnej potrzeby ośmieszania się publicznie dorzucam jeszcze siebie z klińgońską brwią z brudu :)


A, no i żeby bikestats nadal był "statsem", a nie blogiem, na który wrzucam tylko sweet focie z wycieczki na piwo (chociaż te statystyki też o czymś mówią. Może o tym, że pora wybrać się do AA?), to dodaję jeszcze przewyższenia z wycieczki (zdania wielokrotnie złożone to zło, wybaczcie)

Rychlebskie zabawy grupowe

Piątek, 26 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rychlebskich Ścieżek nie ma co opisywać, bo mogłabym napisać o nich wiele, ale biorąc pod uwagę, że wierszy pisać nie umiem, a moje zdolności wyrażania uczuć raczej leżą, to zadanie nie powiodłoby się.
Mogłabym po prostu napisać, że zdjęcia wszystko wyjaśnią, ale niestety żal się zatrzymywać i zdjęć też za wiele nie ma, co zresztą świadczy albo o tym, że nasze hamulce nie działają, albo o tym, że Rychlebskie Ścieżki są po prostu zajebiste. Faktycznie miałam pewien problem z przednim hamulcem, który zapowietrzyłam na podjeździe [sic!], ale poza tym raczej chodziło mi o to drugie.
W każdym razie - pojedźcie to się przekonanie dlaczego tak pieprzę o nich bez ładu i składu. Napiszę tylko: nowa trasa "superflow" - WOOOW! Wykurwista :)
A i jeszcze skład wymienię, gdyż również był zacny: Tomek, Adam, Marcin, Mateusz, Iza i ja.

Ale mimo wszystko trochę jednak stawaliśmy na rozdrożach złapanie oddechu, powiedzenie "wooow, ale zajebiiiście" lub coś równie elokwentnego i przy okazji na zebranie grupy. Z tego powodu jest też kilka zdjęć:

Marcin "ale jestem zajebisty" K.


Mateusz "ale mam stylówę" M.


Iza "ale mam wyjebanego fulla" M.


Adam "ale czemu moja dziewczyna nie jedzie?" B.


Marysia "ale się zmęczyłam" R.


Tomek "ale dlaczego ja nie mam zdjęcia z trasy?" B.


A potem była regeneracja w centrum Rychlebskich Ścieżek (moja zmęczona mina i garb też raczej jednak przemawiają za zajebistością tych tras)


A potem wyciąganie źle spasowane sztycy w rowerze Izy :)


I odniesiony sukces :)


No i na koniec cyferki

s jak spontan

Sobota, 20 lipca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
W sumie to raczej nie lubię jarania się samym sobą typu "ojej! jesteśmy tacy szaleni i spontaniczni!", ale sama jestem zmuszona zrobić coś podobnego. No, może "zmuszona" to za dużo powiedziane, ale będzie usprawiedliwione jeśli tak uczynię. To zaczynamy:
Ojej! Jesteśmy tacy szaleni i spontaniczni! W piątek koło 18 zastanawialiśmy się z Adamem co będziemy robić w weekend, a w sobotę rano już pakowaliśmy się do auta żeby pojeździć trochę po Beskidzie Śląskim. Nasz Yaris w wersji SPORT (dlatego, że z rowerami na dachu, a nie dlatego, że szybki) dał radę, ale my trochę zamuliliśmy ze wstawaniem (ok, przyznaję się: nie "my", tylko "ja") i w efekcie w Bielsko-Białej zameldowaliśmy się dopiero po południu. Składanie rowerów, przebieranie, delikatny makijaż w wersji SPORT i ostatecznie ruszyliśmy dopiero koło 13.
Tak czy siak, plan zrealizowaliśmy. Kilka szlaków Beskidu Śląskiego zaliczone. M.in. czerwony szlak spod Klimczoka na przełęcz Karkoszczonka, który z prawie czystym sumieniem mogę polecić, bo okazał się być fajnym singlem bez luźnych kamieni, tak jak większość szlaków Śląskiego. A dlaczego z "prawie" czystym? To taki rodzaj marginesu bezpieczeństwa jakby ktoś tam się zabił.
A powrót jeszcze tego samego dnia do tęskniącej i szczającej pod lodówkę kreatury

Jak to zwykle ze mną bywa, było trochę lansu na szlaku






Adam również w pełnym lansie


Widoki też jako takie były


no i znowu Smrk

Piątek, 31 maja 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rano oczywiście padało, a my nie udawaliśmy twardych tylko grzecznie pojechaliśmy autem do Jeleniej Góry na rozrywki miejskie. Po południu chmury postąpiły po francusku i zaczęły się wycofywać, a my wróciliśmy do Świeradowa ruszyć jeszcze na single. Single jak zwykle - ubaw po pachy. Zawstydzała nas trochę Gosia na swoim rowerze trekingowym, na którą za bardzo nie trzeba było czekać, a my wcale nie staraliśmy się jechać wolno :)
Już nie liczę który raz tam byliśmy, a zawsze jest tak samo fajnie


Małgorzata też się raczej ubawiła








A później zmywanie błota, piwko i grill. Wakacje :)