Wpisy archiwalne w kategorii

Rychlebské hory

Dystans całkowity:140.27 km (w terenie 124.00 km; 88.40%)
Czas w ruchu:01:59
Średnia prędkość:9.56 km/h
Suma podjazdów:551 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:28.05 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Rychlebskie zabawy grupowe

Piątek, 26 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rychlebskich Ścieżek nie ma co opisywać, bo mogłabym napisać o nich wiele, ale biorąc pod uwagę, że wierszy pisać nie umiem, a moje zdolności wyrażania uczuć raczej leżą, to zadanie nie powiodłoby się.
Mogłabym po prostu napisać, że zdjęcia wszystko wyjaśnią, ale niestety żal się zatrzymywać i zdjęć też za wiele nie ma, co zresztą świadczy albo o tym, że nasze hamulce nie działają, albo o tym, że Rychlebskie Ścieżki są po prostu zajebiste. Faktycznie miałam pewien problem z przednim hamulcem, który zapowietrzyłam na podjeździe [sic!], ale poza tym raczej chodziło mi o to drugie.
W każdym razie - pojedźcie to się przekonanie dlaczego tak pieprzę o nich bez ładu i składu. Napiszę tylko: nowa trasa "superflow" - WOOOW! Wykurwista :)
A i jeszcze skład wymienię, gdyż również był zacny: Tomek, Adam, Marcin, Mateusz, Iza i ja.

Ale mimo wszystko trochę jednak stawaliśmy na rozdrożach złapanie oddechu, powiedzenie "wooow, ale zajebiiiście" lub coś równie elokwentnego i przy okazji na zebranie grupy. Z tego powodu jest też kilka zdjęć:

Marcin "ale jestem zajebisty" K.


Mateusz "ale mam stylówę" M.


Iza "ale mam wyjebanego fulla" M.


Adam "ale czemu moja dziewczyna nie jedzie?" B.


Marysia "ale się zmęczyłam" R.


Tomek "ale dlaczego ja nie mam zdjęcia z trasy?" B.


A potem była regeneracja w centrum Rychlebskich Ścieżek (moja zmęczona mina i garb też raczej jednak przemawiają za zajebistością tych tras)


A potem wyciąganie źle spasowane sztycy w rowerze Izy :)


I odniesiony sukces :)


No i na koniec cyferki

Ciężko panie po tych górach :)

Piątek, 10 sierpnia 2012 · Komentarze(7)
Trasa na ten dzień była zaplanowana już dawno temu, bo we wszystkich internetach na całym świecie ludzie rozpisywali się, że warto, a właściwie to trzeba. A chodziło o trasę wzdłuż granicy od Smrka aż do Złotego Stoku. Aż tak daleko nie zamierzaliśmy jechać, ale chociaż kawałek trzeba było zaliczyć. Swoją drogą to był to ten sam zielony szlak wzdłuż granicy w Masywie Śnieżnika, który znamy i lubimy. Jeśli była szansa, że jego dalsza część będzie równie fajna, to trzeba było jechać. Otóż była równie fajna, ale trochę inna, bo nie było rąbanki tylko był flow. Kilkadziesiąt kilometrów miłego singla. Tzn tak słyszeliśmy, bo jechaliśmy tylko część :)
Do Ramzovej dostaliśmy się pociągiem, żeby oszczędzić sobie podjazdu asfaltem. Zaczynamy podjazdem na Smrk niebieskim szlakiem. Ot szutrówka, która niczym by się nie wyróżniała, gdyby nie to, że po lewej stronie cały czas płynął urokliwy potok. Już mi się podobało w tych górach :)


Ale naprawdę zaczęło mi się podobać po dotarciu na szczyt, po pierwsze dlatego, że szutrówka zamieniła się we wspomniany singiel, a po drugie dlatego, że teraz miało być w dół :)


Wspominałam już, że cały czas był singiel?


No i nadal singiel. Singiel pod Smrkiem :)


Flow się skończył jak się zaczęło podejście na Kowadło. Wcześniej też było prowadzenie pod jakąś górę, ale załóżmy, że to liczy się w kategorii "flow", bo było prowadzenie, a nie wnoszenie:)
No ale mówi się trudno i niesie się dalej.


Za Špičákiem odbiliśmy z zielono-żótego szlaku na czerwony żeby dotrzeć na Hraničky - dawniej osada, a po wysiedleniach po wojnie została tam urokliwa hala z ruinami




Na łące się walnęliśmy na trawię i trochę się nam usnęło :)


Zrobiliśmy też kilka zdjęć bez wstawania z ziemi. Tylko wyciągaliśmy w górę rękę z aparatem :) Tacy to jesteśmy leniwi


Później trzeba było niestety podnieść tyłki i ruszyć dalej. Dalszą część miłego szlaku zostawiliśmy sobie na kiedy indziej, a tymczasem ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Javornika na pociąg.


Hraničky były naprawdę urocze




Po drodze minęliśmy jeszcze ruiny zamku Hrad Rychleby


A na stacji Adam jak zwykle jarał się pociągami. A trasy pociągiem w tamtych rejonach są naprawdę bardzo ładne. Gdyby nie to, że trzeba było jeździć na rowerach, Adam pewnie wyciągałby mnie na zwiedzanie pociągami :)


A przy okazji na tej wycieczce pobiłam swój Vmax :P


A na koniec profil trasy. Zaczęliśmy wysoko, skończyliśmy nisko, a ja i tak miałam wrażenie, że jest cały czas pod górę :)

Powrót w Rychleby

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(8)
Fajnie jest mieć duży samochód, bo można w niego zapakować 4 osoby i 4 rowery i pojechać na Rychlebskie Ścieżki. Upał nas nie oszczędzał, ciężko się funkcjonowało i może przez to zapomnieliśmy wziąć aparatu z samochodu :/ No dobra, na pewno nie przez upał. Po prostu jakoś tak wyszło :) Przez upał za to ciężko nam się jechało. Chociaż mnie zawsze ciężko się jedzie :) No w każdym razie był upał i ciężko się jechało. Ale i tak było fajnie :)
A swoją drogą ostatnio na Rychlebach byliśmy z Adamem całkiem niedawno i wtedy też za bardzo nie robiliśmy zdjęć, ale za to kręciliśmy filmik, który pozwolę sobie wrzucić jeszcze raz :)


A zdjęcia są dwa. Pierwsze z nich przedstawia zdechniętych przez upał Marcina i Tomka.


A drugie Adamowego suwenira nabytego w sklepiku obok początku trasy


A później jeszcze jakieś 500 km samochodem do domu :/

Rychlebskie Ścieżki

Sobota, 9 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Po raz kolejny wybraliśmy się pojeździć po Rychlebskich Ścieżkach (byliśmy dwa lata temu). Wybraliśmy się późno (na miejscu dopiero o 14), więc niestety zdążyliśmy zrobić tylko pętlę po szlakach pod Sokolim Wierchem. Ale na pewno jeszcze tam wrócimy i wtedy przejedziemy się ścieżką nad Czarnym Potokiem.
Zdjęć niestety prawie nie ma. Owszem, mieliśmy aparaty, ale bez karty pamięci :P. Ale nie ma tego złego. Dzięki temu całość udało nam się przejechać płynnie i bez zbędnych postojów. Miła odmiana po minionym tygodniu :)
Ale za to jest filmik! I to z moimi ręcyma i palcyma w roli głównej :) Niestety nie chciało nam się zatrzymywać i przekładać kamerki, więc wszystkie ujęcia są z mojego cyca :P


A zdjęcia są ze stop-klatki z filmiku i jeszcze kilka z tych, które zmieściły się na pamięci aparatu.














Rychlebské stezky

Środa, 18 sierpnia 2010 · Komentarze(8)
Nawet nieźle wyszło, że jestem taka leniwa i wycieczkę z sierpnia opisuję dopiero teraz :) Za oknami ciemno i zimno, na bikestatsie wycieczki coraz bardziej zimowe = coraz mniej ciekawe, a u mnie na blogu piękne słońce i co ważniejsze: wycieczka naprawdę zacna, ponieważ wybraliśmy się na Rychlebské stezky.



Dowiedzieliśmy się o nich jesienią zeszłego roku i od tamtej pory już wiedzieliśmy, że tego lata na pewno musimy się tam znaleźć.
Myślę, że nie ma co opisywać samej jazdy, bo musiałabym napisać naprawdę niezłe wypracowanko, w czym jestem raczej kiepska; więc zamieszczę po prostu dużo, dużo zdjęć. Jak ktoś się zgłosi osobiście, dorzucę jeszcze Rafaello i razem ze zdjęciami to powinno wynosić więcej niż jakieś 2 000 słów :)


Początek trasy. Zaczyna się bajka :)








Na tym podjeździe, myślałam, że się popłaczę ze szczęścia :)








Na górnej trasie już niestety trochę żwirku się wymyło




To było takie fajne miejsce, że na zdjęcia załapaliśmy się i Adam i ja (na początku opisu) :)






180-tki z ostrym hamowaniem :)


Wszystkie kamienie naprawdę były układane z takim zamysłem, żeby przez całą trasę można było sobie po prostu płynąć :)






No i na koniec czeskie ohydne jagodowe bronki :)




Chyba trochę przesadziłam z tymi zdjęciami, no ale trudno. Jak już napisałam: za oknem zimno, ciemno... Chyba miło pooglądać więc takie wakacyjne fotki :)
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, co to są Rychlebské stezky, zapraszam tutaj.