Aaa, co tam! Dodam wpis, chociaż i tak pewnie już nikt tu nie zagląda :) Ale wyszłam na rower, co w obecnej sytuacji jest nie lada wyczynem i ogłaszam to całemu internetu :D A generalnie stało się to, że się ocieliłam... Taka sytuacja. Przerwa w kręceniu wyniosła prawie rok, ale obyło się bez dokręcania dodatkowych kółek do roweru. Trochę się bałam, że jak wsiądę na rower, to "połknę" siodełko, ale takich atrakcji też nie było. Ale za to był radler u Józka! Echh... No prawie tak jak kiedyś, kiedy jeszcze byłam młoda :)
Blog rowerowy to pewnie nie jest najlepsze miejsce na przyznawanie się do takich rzeczy, ale łapię się czego mogę i szukam pochwał gdziekolwiek :) Otóż pierwszy naprawdę ładny dzień tego roku wykorzystałam wcale nie na jazdę rowerem. Co robi Marysia kiedy nie śpi? Lansuje się. I teraz też tak było - ale tym razem w nowej zabawce. Zabawka taka:
Uchh, jest fajnie :)
A kilometry wpisałam z jazdy rowerem do Lidla i z odwiedzin Adama na parkingu.
Mieszczuszkiem przemieściłam się na Gdańską, gdzie uczęszczam do pracy (zdanie nie do wymówienia dla obcokrajowca :) ). Praca pracą, a jak wróciłam zagłosowałam na trójkowy polski top wszech czasów. Jakby ktoś miał ochotę, to link jest tu. Tylko jeśli ktoś zagłosuje na jakieś T.love albo wilki to znajdę cię, zabiję twoją matkę, babkę, a potem spalę twój dom, rozumiesz? A tak a propos wrzucam takie oto:
To miało być wreszcie to. Wstaliśmy rano, wyszliśmy rano, Adam miał plan. Nie wiem jak to się stało, że skończyliśmy w Modrzewiaku i nie mamy ani jednego zdjęcia. Za to jest miejsce na muzyczkę. Tym razem ścieżka dźwiękowa z Trainspotting. Jeśli komuś nieznane - czas nadrobić zaległości.
Ponownie obudziliśmy się w sobotę z ręką w nocniku bez żadnego planu. Wiadomo jak kończą się wycieczki rowerowe w stylu "wyśpijmy się, zjedzmy śniadanie, powolutku się wyszykujmy i idźmy na jakiś rower". Tym razem było dokładnie tak samo. Skończyliśmy u Józka na piwie. Może brzmi jakbym narzekała, ale w tak naprawdę bardzo lubię takie leniwe dni :) A do Józka przez poligon, gdzie też potrafi być ładnie:
Zabawy w piaskownicy. Właśnie przypomniało mi się takie profesjonalne określenie z piaskownicy jak "przekopka" :) bardzo bym chciała, ale nie wiem jak je wykorzystać w zdaniu w opisie wycieczki rowerowej.
Zdarzało mi się przejeżdżać różne trasy rowerem. Bywało nawet tak, że myślałam, że jakoś sobie nawet radzę. Teraz wyznanie (wcale nie jest łatwo): pokonał mnie krawężnik podczas dojazdu do pracy. Dziękuję za uwagę. Na osłodę muzyczka
Staś pojechał, Stasia trzeba było odebrać. Nastąpiło to przy tzw okazji, czyli bez specjalnych przygotowań w stylu spodenki i spdy w plecaku. Wracałam w takim oto stroju:
Niech mi ktoś powie, że "cycle chic" jest fajne i wcale nie jest niewygodne, to wyśmieję jeszcze głośniej niż robiłam to do tej pory.