Power armor is for pussies!

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(1)
Na majówkę, tak jak w zeszłym roku (i tu jeszcze jeden link). Niestety w tym roku udało się zrobić tylko jedną wycieczkę, bo pogoda była chujowa. (Bardzo chciałam użyć jakiegoś ładniejszego słowa, ale nie da się. Bo pogoda po prostu była chujowa.) Deszcz i jednocyfrowa temperatura...
W każdym razie było zimno, ale sympatycznie :)
Opis u Adama.



Żurawie i indory:




+100 do lansu :)


Ja ze Stasiem


I prawie pełny skład wycieczki


Ja szpanuje na kawałku stromego zjazdu :P










I tyle :)
A na koniec jakby ktoś miał ochotę przeżyć uniesienia przy muzyce :)

Punch and cookies!

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Tak na serio, to nie było ani ponczu ani ciasteczek, ale jakaś reklama musi być. Ale za to było ognisko, piwo i moczenie nóg (jak to zwykle bywa na wycieczce z Adamem i Siwym).
Moczenie nóg miało miejsce nawet parę razy, tak to nam nasz przewodnik Adam dobrał trasę "na czuja" :) było też jak zwykle dużo jazdy bez ścieżek i takie tam różne atrakcje.
Jak to zwykle bywa, przy opisywaniu wycieczek 3 miesiące po fakcie, już za bardzo szczegółów nie pamiętam, ale wiem, że było zajebiście :) Na szczęście są zdjęcia, które może powiedzą coś więcej niż ja zdołałam napisać.
A oprócz zdjęć jest super mega wypas filmik, który nakazuję wam obejrzeć, bo jest naprawdę mistrzowski :)



Adam i Siwy cisną


Lans w Inowłodzu


To jeszcze zdołaliśmy przejechać bez moczenia, ale nasza radość nie trwała długo...


...bo tam gdzie widać drzewa płynęła rzeka. Taka duża rzeka :)
O, taka:


Przygoda była taka, że nawet pisano o niej później pieśni:

Rowerzyści wszyscy trzy;
Chcieli przejść przez rzeczkę;
Nie wiedzieli jak;
Znaleźli kładeczkę;
Kładka była zła;
Skąpali się wszyscy trzej;
Sibom sibom sialalalalalala;
Sibom sibom sialalalala.

Na szczęście uprzednio wszyscy zdjęli buty i skarpetki :)

A najśmieszniejsze było to, że jak już po pierwszej przeprawie założyliśmy skarpetki i buty, okazało się, że nasza droga i tak prowadzi przez jakieś mokradła, które nas pokonały i tak czy siak porządnie zmoczyliśmy buty :)


Dalej było, równie fajnie, bo było ognisko...


... i ambona, która również sprawiała dużo radości :)


Trochę jazdy też było




i bunkry


Dalej jeszcze jedna przeprawa ze zdejmowaniem butów, ale tym razem nie przez przewodnika, bo jechaliśmy grzecznie szlakiem jak pan bóg przykazał, tylko, że mostek się zarwał :)

Ale było jeszcze piwko, z którym każdy ma zdjęcie :)






Takim oto miłym akcentem kończę wpis i mam nadzieję, że następny uda mi się zrobić wcześniej niż za 3 miesiące :)

Mały algorytm na zajebistą wycieczkę :)

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · Komentarze(5)
function y=zajebista wycieczka=f(X)

%Warunek początkowy%
Y0=pociąg do Pabianic;

%Dziedzina funckji%
X: [Siwy, Adam, ja];

Y=[ognisko na wypasie, okoliczne single, jazda na przełaj bez ścieżki];

Y=Y(1)+Y(2)+Y(3)

%warunek końcowy%
Yk='pociąg w D';

end y

Programik by raczej nie ruszył, ale w związku ze zbliżającą się sesją trzeba ćwiczyć :P
(Jeszcze jedno: Sorry. Wiem, że to nie jest śmieszne, ale polibuda skrzywia ludzi :))

miniprzeprawa nr 1


Obrazek nr 1


Obrazek nr 2


Pełen skład


Gleba Siwego i chyba raczej nieodpowiednia reakcja Adama :)


Czy ktoś tu widzi ścieżkę? Adam widział, bo tędy nas prowadził :)


O, i tu też


Zwycięzca wycieczki - kiełbaska z ogniska nad Grabią


Słaby strumień Siwego


I potężny strumień Adama


Dodałam dużo zdjęć, żeby wyglądało jakbym w kwietniu dużo przejechała :P

A na koniec, w roli głównej:

Na bogato

Sobota, 2 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
No i znowu elegancko, z filmikiem. Bardzo proszę :)



Tym razem jest lepiej, szybciej, mocniej i bardziej terenowo :) (i z lepszą muzyką)
Polecam zapieprzanie Adama między drzewami gdzieś od 3:14.

Ding a ding dang my dang a long ling long

Wtorek, 29 marca 2011 · Komentarze(1)
Wznawiamy wpisy. Od razu z grubej rury, bo z filmikiem z nami (Adam i ja) w roli głównej :)
Ten filmik jest stosunkowo kiepski (nasze późniejsze to już super-hiper-sex-produkcje :P)



Aha, a tak poza tym to tak jakby zmieniam konwencję bloga. Moje osiągnięcia (kilometry itp) są tak kiepskie, że od tej pory wrzucam tylko fajne wycieczki i bez kilometrów. Czyli z jakimiś ładnymi zdjęciami, lub tak jak tutaj z filmikami. Z tej okazji nawet oficjalnie zdjęłam licznik w rowerze górskim :)

Singletrek pod Smrkiem

Piątek, 17 września 2010 · Komentarze(4)
W skrócie: Singletrack to coś zajebistego i trzeba tam koniecznie wrócić!
Tylko jedna pętla, bo złapał nas deszcz.
Byłam też na Rychlebskich ścieżkach, ale jednak bardziej cenię sobie Singletrack.
Zdjęć mało, bo żal było się zatrzymywać :)







Pierwszy raz w górach

Czwartek, 16 września 2010 · Komentarze(1)
Ale nie mój oczywiście, bo ja to już stara góralka jestem :P Ale bynajmniej nie z formy :)
Był to pierwszy górski raz dla Eligiusza. Jeździ chłopina na rowerze już kawał życia, a dopiero jego własny synuś zabrał go w góry w jedyny słuszny sposób - terenowo. Bo szosowa jazda po górach już zaliczona kilkanaście lat temu.
Ogólnie wycieczka bardzo fajna, ale że opisuję ją 7 miesięcy po fakcie to już nie za wiele pamiętam, więc od razu wrzucam fotki :)

Pierwszy Eligiuszowy górski terenowy podjazd


A tu ja się skradam




Uśmiech nr 3




Tiru riru kupka żwiru :) W kopalni Stanisław


Podjazd podjazdem, ale inne ćwiczenia ogólnerozwojowe też muszą być


Znajdź rowerzystę


Jak zwykle wlokę się z tyłu






Po takim oto cudzie jechaliśmy dobry kawał drogi


Asfalty też mogą być fajne




"Ale urwał!" :)

Wtorek, 14 września 2010 · Komentarze(6)
Miało być miło, ale Adam (niezdara) popsuł rower. W efekcie spod samego szczytu Wysokiego Kamienia musieliśmy zjechać do centrum Szklarskiej i poszukać obejmy podsiodłowej. Udało się, ale pierwotny plan wziął w łeb. Wobec tego pojechaliśmy do wodospadu Szklarki i wróciliśmy do domu zielonym szlakiem wzdłuż Kamiennej.

Góry, to bym normalnie objęła i wyściskała :)




Ale urwał!




Zimno i mokro. Ino się kulić i zębami szczękać...


I'll be back!

Piątek, 27 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
- Tak powiedziałam jakiś czas temu no i proszę! Po 8 miesiącach opisuję wycieczkę i oficjalnie wznawiam bloga :)
Co do wycieczki: do nas (Adam i ja), do Jakuszyc przyjechała wesoła gromadka z Warszawy w składzie 4 osobowym. Ponieważ Izery to takie pagórki, a nie góry; niektórzy z nich nie byli specjalnie rowerowi. Np Gosia (która swoją drogą popierdzielała jak mała lokomotywa), na swoim trekkingu złapała gumę. Było kilka prób naprawienia tegoż defektu, ale nie wyszło (mimo łatek) :) Nie pytajcie o powody :P
Jako, że podczas całej wycieczki ciągle lało, a temperatura wynosiła ok 10 st Celsjusza (283 Kelviny, 50 Fahrenheitów, 510 Rankinów) - czyli "cholernie zimno" w skali Marysi, postanowiliśmy wrócić do domu najprostszą drogą, żeby później przyjechać po Gosię samochodem.
Więcej grzechów nie pamiętam...

Zimno, pada; a guma Gosi w ukryciu wydaje ostatnie tchnienia


Trach! Guma pękła, a my w uroczych okolicznościach przyrody (zwracam uwagę na podłoże) próbujemy wspólnymi siłami coś z tym zrobić


A po powrocie do cywilizacji, uraczyliśmy się jednym z najwspanialszych jej odkryć - pizzą! I to mega pizzą! (Źle na mnie wpływa powrót na bs. Jedyny skutek - bardzo chce mi się pizzy)


A po pizzy, inne rozrywki :)

Warszawiacy i Górale?

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Kolejny wpis z wakacji... Tylko 4 miesiące opóźnienia... ^_^;
W nocy dotarła do nas do Jakuszyc pierwsza fala Warszawiaków w składzie: Michał, Gosia i Magda, więc rano ruszyliśmy w góry. Zaczęło się kiepsko, bo padał deszcz, wiało i było niesamowicie zimno. Gdy dotarlismy do kopalni "Stanisław", widoczność sięgała w porywach kilku metrów i bylismy naprawdę blisko zrezygnowania. Potem jednak pogoda trochę się poprawiła i wycieczka wyszła sympatyczna.
Były naleśniki w Chate Górzystów, była Izera, były Czechy, było piwo i końska pornografia... :)

Na początek: Ja (jakby ktoś zapomniał jak wyglądam :))


Adam, Michał i Magda z okazji pierwszego, acz wcale nie ostatniego, flaka.


Gosia walcząca.


Michał - "hardkor" bez przedniego hamulca.


Izera


Na Hali Izerskiej