Z wielkim Szu na Halnym Bobku (Co za składnia :) )

Sobota, 10 kwietnia 2010 · Komentarze(4)
Po śledziku i po seansie ze Scarlet; z Adamem i Michałem pojechaliśmy pozwiedzać malownicze składowisko odpadów poprzemysłowych "Boruta" oraz na miejscowe tzw. "górki" w Krajobrazowym Parku Wzniesień Łódzkich. Te "górki" i tak były spore jak na moją obecną kondycję, więc broń Boże się nie nabijam :) Nie wiem jak to się stało, ale Michał wybrał sobie taką pogodę (deszcz i zimno) na dzień rozpoczęcia sezonu rowerowego. (Właściwie to wiem jak to się stało. Halny Bobek został prawie złożony. Tylko hamulce były pożyczone z drugiego roweru Adama). A poza tym, z ważnych rzeczy: Mój damper oficjalnie wyzionął ducha. Powietrze uciekało w takim tempie, że prawie cały czas jechałam na wbitym do końca :/
A moje pytanie brzmi: Czy kupować sam amortyzator, czy od razu się szarpnąć na zestaw rama + damper :) Np taki. Prawda, że piękna? :) Zatem prawdopodobnie będę niedługo szukała chętnego na mojego Poisona. Jak jest każdy widzi: rama prawie nie jeżdżona :P Do tego jeżdżona przez dziewczynę. (Zauważyłam, że na allegro ten fakt jest często dobrą reklamą). Ale jeszcze oficjalnego ogłoszenia nie nadaję, bo wszystko zależy od mojego kaprysu :P
Ale wracając do wycieczki:
Sesja w pięknych okolicznościach przyrody


+ dwóch starszych panów :P Adam niestety zasłonił swoim rowerem napis, który pozwolę sobie zacytować: "kocham cię kurwa mać strasznie mocno"


jedna z kilku fajnych ścieżek koło Łodzi


Na jednej z wyżej wspomnianych "górek"


A na tym zdjęciu, ja wcale nie skaczę do wody, jak twierdził flash, na blogu Adama, ani wcale nie przygotowuję się do walki sumo, jak twierdził Adam. Historia tego zdjęcia jest prosta: Adam kazał mi podnieść rower i unieść nogę :)


A pytanie do tego zdjęcia nie brzmi "co robi Marysia?" tylko "co robi Adam?" Ja podnoszę sobie siodełko. A Adam?


A tutaj miało być widać moje błotne piegi, których za bardzo nie widać, ale za to dobrze widać moją głupią minę :)

Yippee-ki-yay Motherfucker

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(8)
Jak to zwykle z Adamem bywa, po szkole/pracy pojechaliśmy pokręcić się po terenowych ścieżkach, oraz tam gdzie ścieżek nie było.

Adam pozuje na bandzie


Ja, prawie na krawędzi


Dolina Sokołówki - to brzmi dumnie


Urzekający widok z Górki Śmieciowej


Zabawa ze znalezionym, gdzieś na dnie szuflady, statywem


Postanowiłam ujawnić prawdziwą wersję pierwszego zdjęcia, którą Adam musiał później obrabiać, żeby nadawała się do publikacji :)


+ moja obróbka

Stachu w akcji

Poniedziałek, 5 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Nareszcie udało się pojeździć na Stasieńku. Z Adamem u boku. Trasa bez ładu i składu, pogoda do dupy, ale i tak mi się podobało. Tak zawsze narzekam na te tereny wokół Łodzi, a jednak dzisiaj i tak mi się morda sama uśmiechała :)

Zaatakowaliśmy wszystkie 5-metrowe górki w okolicy


Adamowe triki


Dumny Stach


Jak ja się dzisiaj ładnie ubrałam pod kolor

Always look on the bright side

Środa, 31 marca 2010 · Komentarze(2)
Na chwilę do szkoły coś tam zawieźć. Na miejscu okazało się, że mam poluzowane siodełko. Nawet nie wiecie, jak na całej politechnice jest trudno znaleźć imbus szóstkę (a jakby nie było, to szkoła od młotków). Musiałam uruchomić swoje znajomości i się znalazł :P

Dzisiaj mam dobry humor więc wrzucam optymistyczną piosenkę. Przy słuchaniu warto też oglądać.

Zawsze mnie to bawi :)

dzień z życia baby

Piątek, 26 marca 2010 · Komentarze(15)
Dzisiaj:
- byłam w tesco na zakupach;
- rozbiłam samochód jakiemuś gościowi podczas wyjeżdżania z parkingu (bo kurde ciemny miał samochód, jego wina :P);
- przejechałam ponad 80 km na rowerze
- ugotowałam zupę;
- zrobiłam pranie
Chyba można uznać, że to dzień z życia typowej baby :) (No, może gdyby nie ten rower)

A co do wycieczki... Nuda :P Z wujkiem - mordercą po asfaltach. Chociaż dzisiaj nie wykazywał swoich morderczych zapędów tak jak zwykle. Może dlatego, że wczoraj przejechał ponad 100 km jako pierwszą wycieczkę w tym sezonie, a może dlatego, że mam taki bajerancki rower. W każdym razie moje "zamulatorstwo" nie wysuwało się dzisiaj na pierwszy plan, tak jak zwykle, z czego jestem zadowolona.
Powoli buduję formę na szosie, później zaczną się ciekawsze wpisy :)

Zdjęcia nieciekawe, ale nic innego nie ma.


przewietrzenie po krupniku

Niedziela, 21 marca 2010 · Komentarze(3)
Cały dzień planowałam wyjść na rower, ale cały dzień padało. Jednak wieczorem się udało. Też w deszczu, ale co tam; musiałam udowodnić, że nie mam kaca :) Ale jak właśnie oglądam zdjęcia, które przesłał Michał to aż nie mogę w to uwierzyć :)

Żeby nie było bez zdjęcia to coś wrzucę. Jedyne, które się nadaje do opublikowania. A swoją drogą, to dziura na moim łokciu jest po wrześniowym rowerze :)

Wiosna sosna radosna

Sobota, 20 marca 2010 · Komentarze(2)
Kilometry nabite na szosie. Szczerze mówiąc to już mnie zaczyna nudzić ta szosa :) Może i przejechałam na niej zaledwie parę km-ów, ale jak jechałam jakimś asfaltem, a obok mnie był las to tak mnie żal ściskał (co robi żal? Ściska? :) ) i było mi wstyd.
Poza tym chyba mam złe przyzwyczajenia z roweru górskiego, bo mimo to jak wygląda mój rower to ja i tak przeskakuje przez progi zwalniające i nawet raz zjechałam ze schodów. Takich szerokich, ale zawsze :)
jeszcze moje spostrzeżenia na dzisiaj: Ludzie są śmieszni. Jadą wolno na rowerze, ale jak ktoś ich wyprzedzi to poczują się bardzo urażeni i będą musieli wyprzedzić, żeby i tak później znowu zwolnić i blokować drogę :)
Ale mimo powyższego to było bardzo miło no bo wreszcie zaczynam znowu jeździć na rowerze!
Aha, no i najważniejsze: Witamy na BS Eligiusza (Z którym dzisiaj jeździliśmy)

Eligiusz w "terenie"


Mój pomykacz


Witamy wiosnę tańcem i śpiewem. Nie było marzanny, a jakoś musieliśmy to zrobić.

Internal cumshot

Sobota, 6 marca 2010 · Komentarze(9)
To dość niesamowite, ale wybrałam się na rower :) Ostatnio wszystko układało się przeciwko mojemu związkowi z rowerem. Np będąc w górach na nartach, stwierdziłam, że narty są nudne i poszłam pobiegać. Średnio mi to wyszło, bo wróciłam do Łodzi z zapaleniem ścięgien w okolicach stawów skokowych :) Teraz męczę się już z tym drugi tydzień. (A tak naprawdę staram się wytłumaczyć jakoś moje lenistwo :P )
No ale do rzeczy. To była moja pierwsza wycieczka na zakupionym ponad miesiąc temu "tym szybkim" (chyba muszę mu nadać lepiej odmieniającą się nazwę :) ). Na początek przy próbie skrętu na śniegu poślizgnęło mi się tylne koło i położyłam się na boczku :) W sumie to nic dziwnego, bo przyzwyczaiłam się do opon jakieś trzy razy szerszych i z dość agresywnym bieżnikiem. W sumie z jakimkolwiek bieżnikiem :) Poza tym ten rower jest jakiś taki stromy i narowisty. Ciężko mi było nad nim zapanować. Nie wiem czy to przez to, że tak długo nie jeździłam czy przez tę geometrię. Jeszcze to przemyślę i zdecyduję czy zamienić się z Adamem na kryptoszosę czy nie :)

Wyszło to trochę jakbym w ogóle cycków nie miała :) Ale chyba aż tak źle nie jest :P


Na takiej nawierzchni czułam, jak moje opony robią co chcą


Dwa oblicza moich opon


I jeszcze przerzutka Adama z 85 r. Ładna, co?

Nowa zabawka :)

Poniedziałek, 25 stycznia 2010 · Komentarze(46)
Ostatnio jeździłam już nie pamiętam kiedy, ale ciągle kupuje sobie nowe zabawki :) Poprzedni wpis był z nowym widelcem i oponami, a tym razem prezentuję swojego nowego popierdalacza :)

Tadaamm


A poza tym to aktualnie zajmuję się czekaniem aż temperatury urosną powyżej 0 :) Wtedy może uda się wypróbować gianta. Póki co mam jeszcze trochę lepsze usprawiedliwienie: Nadal chadzam do neurologa i nadal biorę leki dla ludzi z Alzheimerem, ale jeśli mam być szczera to tak naprawdę aktualnie przeszkadza mi zimno :P No cóż. Delikatne ze mnie dziewczę i tyle :)