Tleniona sielanka

Piątek, 4 maja 2012 · Komentarze(0)
Kolejny dzień majówki w Tleniu i znowu trzeba jeździć na rowerze! Po wczorajszym morderczym dystansie już nikt nie miał siły, ale jesteśmy twardzi, nie miętcy i znowu wybraliśmy się na rower.







Kawałek przejechaliśmy, ale co za dużo to nie zdrowo, więc zaliczyliśmy postój nad Jeziorem Żurskim


Potem z powrotem - też rowerem, więc jest i zdjęcie na rowerze


Po powrocie ludzka część wycieczki zażyła posiłku regeneracyjnego, a psia część wycieczki postanowiła sięgnąć po mocniejsze środki


Następnego dnia co prawda nie jeździliśmy na rowerze, ale dzień spędziliśmy równie "aktywnie", więc wrzucam kilka zdjęć. M.in pływaliśmy kajakami


Graliśmy w siatkówkę


Niektórzy (patrz: Michał) uznali, że siatkówka to za mało i postanowili również zażyć trochę Tai Chi


A potem był wielki grill...


... i odrobina miłości :)

Leniwa majówka. Dlaczego ludzie jeżdżą nad morze?!

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(5)
Mój wujek kiedyś stwierdził, że jak ma przejechać mniej niż 70km to nie odpłaca mu się znosić roweru :) Jak się dowiedział jakie dystanse pokonywaliśmy na tegorocznej majówce w Tleniu to uznał, że on więcej przejeżdżał na bobo dookoła piaskownicy :) Przejechaliśmy całe 9 km :) Ale i tak było miło. Leniwie i wakacyjnie z sympatycznym psiakiem koleżanki nad jezioro Żurskie.

Owo jezioro Żurskie


Magda na mostku


Michał na żółtym szlaku koło Tlenia.


Swoją drogą, to mimo, że za wiele nie przejechaliśmy to muszę przyznać, że Bory Tucholskie, a konkretnie okolice Tlenia to naprawdę świetne miejsce do jazdy rowerem. Wszędzie jeziorka, które cieszą oko; prawie wszystkie ścieżki to single; lasy są ogromne i jest gdzie jeździć; a same tereny są całkiem pagórkowate. Do tego jeziora stwarzają też wiele innych możliwości spędzania czasu oprócz roweru: kajaczki, kąpiel, plażowanie bez tłumu ludzi.
Ja wiem dlaczego ja zwykle jeżdżę w góry, a nie w inne miejsca Polski. Ale dlaczego wszyscy ludzie walą nad morze skoro jest dużo więcej naprawdę ciekawszych miejsc? Tego nigdy nie będę w stanie zrozumieć.

A to ja w tym samym miejscu, co Michał. Pagórki są? Są.


Przejazd przez most kolejowy: Trochę adrenaliny musi być :)


bROWER

Wtorek, 1 maja 2012 · Komentarze(2)
Pierwszą część dnia spędziliśmy siedząc i pierdząc w stołki. Bo w końcu święto i się należy. Pomysł był, że jak słońce przestanie grzać jak szalone, to pojedziemy na jakiś spokojny rower do Józka na piwo. Plan prawie się udał, z małą różnicą: zadzwonili Marcin z Izą i tak z Józka zrobił się Modrzewiak :)

A poza tym jakiś czas temu Adam dostał ode mnie nową lanserską koszulkę :)

Z tyłu ma jeszcze napis "bendus.bikestats.pl"

Ja sprawiłam sobie kubek, a w gratisie dostałam breloczek :) Wszystko oczywiście sklepie u Kosmy. Zakupy u Kosmy oczywiście polecam :)

A podczas powrotu z piwa pyknęliśmy też jakieś zdjęcia


Najtrajd i test nowej lampki

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Na imieniny dostałam od Adama nową lampkę, o taką. W takim razie trzeba było ją przetestować w leśnych warunkach. Z Siwym i Izą pojechaliśmy pokręcić się po lesie Grotnickim, a skończyło się na nocnym ognisku w lesie przy nastrojowym wyciu banshee :) (nie, nie chodzi o rower banshee, tylko o tę tradycyjną, która straszy ludzi po nocach)



Pobawiliśmy się też długim czasem otwarcia migawki w aparacie i porobiliśmy napisy światełkami


A efekty tego był takie

Mój Marian


Iza Izy


Ziwy Siwego


I YMCA Adama :)


A lampka działa. Świeci jak dzieci po Czarnobylu :P
I jeszcze sprostowanie: Lampkę dostałam bez okazji, bo o moich imieninach Adam zapomniał. Ot, taki szczęśliwy przypadek :)

Olaboga olaboga

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(7)
Miało być większą grupą, miało być miło i przyjemnie, terenowo i ogniskowo... I co?!
No i było :)
Tym razem do naszej stałej, jak zwykle dopisującej, nienarzekającej grupy w składzie Adam, czekoladowa Iza, Marcin i ja, dołączył jeszcze Mateusz.

Początek bardzo gorący i bardzo wietrzny.


Później wjechaliśmy w las, więc przestało wiać i jechało się dobrze. Byłoby "bardzo dobrze" gdyby Mateusz ze swoimi kurierskimi zapędami tak nie zasuwał :) Zapominał, że jedzie z delikatnym dziewczęciem. Muszę sobie zapuścić jakiś warkocz, coby bardziej pasować do powszechnego wizerunku delikatnego dziewczęcia.


Dlaczego wszyscy mają takie spuszczone głowy?


Geograficzny cel wycieczki - pomnik "Łosia" w Dłutówku




A to niegeograficzny cel - ognisko. Ostatnio nowa tradycja. Przy ognisku kąpiel (ale niestety tylko niektórzy) i piwo nr 1.


W Janowicach - piwo nr 2


"E tam piwo!" - powiedziała Iza - "Czarna porzeczka to jest to!" jedyne 3,80zł, w tym 90 gr kaucja za butelkę :)


Później jeszcze wizyta u Józka, który jest Wojtkiem i piwo nr 3. Ale my nie z tych co dużo piją i mało jeżdżą! No... Może jednak z tych... Ale nie tym razem, bo tym razem Iza pojechała swoją życiówkę - 120km :)

Robotniczo

Piątek, 27 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Mieszczuch z laptopem w sakwie robi się całkiem ciężki, ale jakoś udało mi się go okiełznać :)

W gratisie dorzucam piosenkę. Ten zespół już był u mnie ostatnio, ale nikt nie docenił, więc teraz wrzucam ich inną piosenkę.
<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/xMfNrrqUPSE"> </object>

Elektrownia atomowa w Polsce i burzowe gradobicie

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(3)
Wcześniej napisałam taki ładny opis, ale jestem pierdoła i mi się skasował. Teraz napiszę tylko, że W Zgierzu złapała nas spora burza z gradem. W miarę szybko się schowaliśmy, ale przez tę parę minut zdążyłam już tak przemoknąć, że myślałam, że zaraz się rozpuszczę. W końcu taki ze mnie cukiereczek :P

A byliśmy z Adamem i jego ojcem na przejażdżce po grotnickich lasach + wizyta w opuszczonej cegielni Aniołów + ognisko + rysowanie ramy przez Adama :)

W części mieszkalnej w cegielni zostało jeszcze sporo skarbów po dawnych lokatorach






Była też m.in. "Przyjaciółka" z 1957r, gdzie był taki fajny "nius", że Polska w 1965r zbuduje swoją pierwszą elektrownię atomową, a w 1970r będzie miała swój pierwszy statek z napędem atomowym :) A w rubryce obok były też złote rady dla młodych mam, aby w przypadku choroby małego dziecka dać mu surowego rabarbaru :)

A poza tym na wycieczce było też ognisko







No i troszkę jazdy również






A ja nie mogłam odmówić sobie okazji do małego lansu na Tomacu :)


A później sprawy się rypły i przyszła burza, której część przeczekaliśmy pod jakąś wiatą w Zgierzu, a pozostałą część w Mcd's


Jednak nie była to typowa letnia burza, po której zwykle nie wiadomo kiedy wygląda Słońce, a w pogodzie nie ma ani śladu po deszczu. Po tej burzy nadal wszystko było zamglone i zachmurzone




Wyszło na to, że dodałam wpis z chyba dłuższym tekstem niż za pierwszym razem :)

Gwiezdne bąki

Sobota, 14 kwietnia 2012 · Komentarze(7)
Na początku było parę chwil grozy. Przede wszystkim pobudka: pociąg do Tomaszowa Maz. odjeżdżał o 6:03, więc trzeba było wstać przed 5... A jakby tego było mało to w owym pociągu dostałam "z kajora" od jakiejś baby. W skrócie wyjaśniając powód, to dlatego, że ona paliła w pociągu. Reszty można się domyślić :) (Jeśli ktoś nie był w przedszkolu i nie rozumie zwrotu "dostać z kajora", to już wyjaśniam: To znaczy, że ona mnie kopnęła).
Następnie kolejne niepowodzenie: jak wysiedliśmy z pociągu, to okazało się, że całkiem nieźle pada. Część deszczu przeczekaliśmy na śniadaniu w Mcd's, gdzie też uznaliśmy, że jesteśmy twardzi, nie miętcy i jedziemy dalej zaplanowaną trasą. Przed naszą twardością nawet matka pogoda zmiękła i uznała, że z nami nie ma co zadzierać, więc przez prawie całą resztę wycieczki mieliśmy już ładną pogodę.

W drodze na zaporę zaliczyliśmy jak zwykle grupowe zdjęcie

A co do grupowości, to wstępnie wycieczka miała się odbyć w większym gronie, zrzeszając w miarę terenowych łódzkich rowerzystów, no ale, jak widać na powyższym zdjęciu, nie wyszło i wobec tego pojechaliśmy w zawsze dopisującym i nie narzekającym na pogodę i emeryckie tempo gronie (no, najwyżej niektórzy narzekali na kilometraż :P), czyli: Adam, Izka, Marcin no i ja.

Jak dojechaliśmy na zaporę, pogoda nadal była do dupy


A Adam nie bał się okazywać swojego niezadowolenia


Gdzieś na drodze minęliśmy odkrywkową kopalnie piasku...


...a tam, jak normalnie jakieś dwie najlepsze przyjaciółeczki się zdjęłyśmy


Realizujemy główne założenie wycieki: maksimum lasu i terenu, minimum asfaltu


Pogoda zaczyna ustępować


A ja jak zwykle się lansuję


Ale i tak mój lans przy lansie Siwego, to nic :)


Dalej do Inowłodza po zakupy na ognicho, które nastąpiło później nad Pilicą.

Ognisko trudno było rozpalić, bo wszystko wokół było mokre, no i chłopaki się trochę namęczyli, ale za to my ich wspierałyśmy. Psychicznie oczywiście :)


Na ognisku, wiadomo: kiełbaski, bułeczki, sos tatarski, piwo itp. Do pewnego momentu było nawet dużo miłości


Chłopaki poczuli się bardzo młodo i robili sobie zdjęcia z piwem jak w podstawówce :)


Jak się okazało, podstawka pod kiełbaskę z kasku nie była zbyt dobrym pomysłem :)

Marcinowy kask się wziął i zjarał, po czym nasi młodzi kochankowie zaczęli na siebie warczeć.

Adam z Marcinem postanowili specjalnie na morsa zdjąć z siebie "obciski" :)


Kilka ostatnich zdjęć było nierowerowych, no to teraz rowerowe: Iza w rezerwacie w Spale


75% grupy na fajnej ścieżce w rezerwacie


A tu ja hardkorowym na przejściu, którego nie powstydziłby się sam Bear Grylls


A tu pozostałości mostka na rzece Gać, przejścia którego nie powstydziłoby się nawet dwóch Bearów :)


A tu już w powrotnym pociągu Marcin po raz kolejny zdejmuje "obciski", a może tutaj zakładał?


Pod koniec Iza strzeliła focha, bo nie dobiła do setki :) (musiałam napisać :P)
A tytuł wziął się stąd, że przez całą wycieczkę wszyscy posądzali mnie o stosowanie dopingu wykorzystując prawo zachowania pędu, czyli po prostu przez puszczanie bąków :)

Starość i grzybica

Czwartek, 12 kwietnia 2012 · Komentarze(4)
Ostatnio patrzę na swój główny profil na bikestatsie, a tam się wyświetla, że mam 24 lata!! "O kurde" - pomyślałam - "Pewnie wpisałam złą datę urodzenia". O jak strasznie się zawiodłam jak po wejściu w ustawienia jednak okazało się, że wpisałam dobrą datę... Trochę liczenia i wyszło, że ja faktycznie jestem taka stara! Olaboga co to będzie dalej...
Każdy chciałby być jak Krzysio Ibisz i być coraz młodszy...
Z okazji, że poczułam, że śmierć już blisko, to wrzucam epitafium.


Na starość już nawet nie potrafię być oryginalna i wrzucam piosenkowe hity, które wszyscy znają i lubią*... Co się ze mną dzieje?! Jeszcze trochę i następnym razem u mnie na blogu będzie gotye czy jak mu tam.

*i ja też lubię!

A poza tym to kolejny pracowito-szkolny dzień za mną. Znów miło było wyprzedzać samochody stojące w korkach :)