Tatry, ale pieszo
Sobota, 13 lipca 2013
· Komentarze(2)
Kategoria Tatry
Kolejna wycieczka z cyklu "spontan". W czwartek wieczorem rezerwowaliśmy kwaterę, a w piątek po pracy wyruszyliśmy już w kierunku Zakopanego na pieszo-turystyczny weekend.
Tak poważnie mówiąc, to pierwszy raz w życiu byłam w górach pieszo. Dziwne, nie? Nawet mi się spodobało, ale raczej mało efektywne, bo za podejście nie ma żadnej nagrody typu "zjazd", tylko pozostaje zejście, przy którym tak samo trzeba przebierać nogami. Ale doceniam to, że mogłam zobaczyć Dolinę Pięciu Stawów, która naprawdę mnie oczarowała. Serio coś pięknego. Do tego poszczęściło się nam, bo złapała nas burza i było całkiem pusto.
Ja naprawdę nie wiem po co Jackson jeździł aż do Nowej Zelandii kręcić Władcę Pierścieni, skoro mógł to zrobić w Tatrach i miałby równie ładnie i pewnie paru nadprogramowych orków też by trafił gdzieś w bramie na Krupówkach.
O, a tu nawet jakiś Gollum się trafił
Oprócz Doliny Pięciu Stawów, co do której powtórzę się, że mnie oczarowała; zaliczyliśmy jeszcze Morskie Oko - z góry ładne, ale z poziomu samego jeziora raczej tragedia. Czułam się trochę jak w fokarium. Tłumy ludzi w klapkach zebranych wokół jakiejś tam wody, jakiś przewodnik wykrzykuje dane typu powierzchnia, ilość litrów, linia brzegowa itp, każdy raczej przeciętnie tym zainteresowany no i tak to się kręci...
Zobaczyłam też Wielką Siklawę, która też była raczej z tych fajnych
Poza tym ja jak zwykle się lansowałam na szlaku
Adam wcale nie był w tym gorszy
W niedzielę powrót do domu, ale zaraz zaraz... Lans na szlakach był, pozostało jeszcze polansować się na Krupówkach. Ciupagi ani kapci nie kupiliśmy, ale wcale nie jesteśmy tacy "offowi" za jakich chcemy uchodzić, bo nie udało nam się uniknąć tego, czego właściwie jednak wolelibyśmy uniknąć - czyli ulegliśmy karykaturyzacji... Ale mam parę słów na swoją obronę. Zmuszono nas do tego. Serio. To wszystko wina mamy Adama, która zapragnęła na swojej ścianie umieścić rodziną galerię karykatur. Ale uwierzcie, że naprawdę długo się broniliśmy...
Tak poważnie mówiąc, to pierwszy raz w życiu byłam w górach pieszo. Dziwne, nie? Nawet mi się spodobało, ale raczej mało efektywne, bo za podejście nie ma żadnej nagrody typu "zjazd", tylko pozostaje zejście, przy którym tak samo trzeba przebierać nogami. Ale doceniam to, że mogłam zobaczyć Dolinę Pięciu Stawów, która naprawdę mnie oczarowała. Serio coś pięknego. Do tego poszczęściło się nam, bo złapała nas burza i było całkiem pusto.
Ja naprawdę nie wiem po co Jackson jeździł aż do Nowej Zelandii kręcić Władcę Pierścieni, skoro mógł to zrobić w Tatrach i miałby równie ładnie i pewnie paru nadprogramowych orków też by trafił gdzieś w bramie na Krupówkach.
O, a tu nawet jakiś Gollum się trafił
Oprócz Doliny Pięciu Stawów, co do której powtórzę się, że mnie oczarowała; zaliczyliśmy jeszcze Morskie Oko - z góry ładne, ale z poziomu samego jeziora raczej tragedia. Czułam się trochę jak w fokarium. Tłumy ludzi w klapkach zebranych wokół jakiejś tam wody, jakiś przewodnik wykrzykuje dane typu powierzchnia, ilość litrów, linia brzegowa itp, każdy raczej przeciętnie tym zainteresowany no i tak to się kręci...
Zobaczyłam też Wielką Siklawę, która też była raczej z tych fajnych
Poza tym ja jak zwykle się lansowałam na szlaku
Adam wcale nie był w tym gorszy
W niedzielę powrót do domu, ale zaraz zaraz... Lans na szlakach był, pozostało jeszcze polansować się na Krupówkach. Ciupagi ani kapci nie kupiliśmy, ale wcale nie jesteśmy tacy "offowi" za jakich chcemy uchodzić, bo nie udało nam się uniknąć tego, czego właściwie jednak wolelibyśmy uniknąć - czyli ulegliśmy karykaturyzacji... Ale mam parę słów na swoją obronę. Zmuszono nas do tego. Serio. To wszystko wina mamy Adama, która zapragnęła na swojej ścianie umieścić rodziną galerię karykatur. Ale uwierzcie, że naprawdę długo się broniliśmy...