Zittauer Gebirge i nagie Niemki

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(9)
Będąc na wywczasie w Izerach byliśmy stosunkowo blisko od niemieckiego pasma Zittauer Gebirge, o którym słyszałam, że można po nim miło pojeździć rowerem. Byliśmy już w fajnym miejscu (Jakuszyce), a samochodem jechaliśmy prawie 100km, żeby powczasować gdzie indziej. W dupach się poprzewracało :)
Samochodem dojechaliśmy do Zittau i tam go zostawiliśmy, krążąc uprzednio mocno, żeby znaleźć jakiś bieda-parking, bo w kieszeni tylko złotówki. Dojechaliśmy do Olbersdorfer See gdzie zaczynał się nasz track zaplanowany na podstawie jakiegoś niemieckiego pisma rowerowego i wycieczki ze zlotu emtb.pl. Nad jeziorem trochę pobłądziliśmy wbijając się niechcący na plażę nudystów. Zawsze jak słyszę "plaża nudystów" to przed oczami mam szczęśliwych, pięknych młodych i nagich ludzi. Taki obraz Edenu. Może na innych tak jest, w każdym razie na tej przy Olbersdorfer See byli tylko starzy i grubi Niemcy. Ale nadzy Niemcy to nic. Tam co gorsza były nagie Niemki! (Albo może Niemcy z cyckami. W przypadku Niemek to jednak trudno rozróżnić :P)
Po tym doświadczeniu wzięliśmy się w garść i pojechaliśmy dalej. Zdecydowaliśmy się tam pojechać, bo na cudzych zdjęciach bardzo spodobały nam się wielkie twory skalne, które występują tam na każdym kroku. Dodatkowo szlak też był często miły.
O, np taki:


W towarzystwie takich skałek pomknęliśmy dalej w kierunku góry Hochwald. Niskie to takie (749 m n.p.m.), ale jakie cholerstwo strome. Przynajmniej od tej strony, od której podjeżdżaliśmy (niebieski szlak wzdłuż granicy). Zmęczyła mnie ta góra mocno, ale że nie chciałam umierać na obczyźnie to ponownie wzięłam się w garść i podjechałam.
Na górze eleganckie schronisko i płatna wieża widokowa. My niestety nie skorzystaliśmy ani z jednego ani z drugiego, bo w kieszeni wcale nie przybyło tam euro.
Na szczęście widoki było widać nie tylko z wieży widokowej:


Potem przyszła pora na zjazd. W niemieckim piśmie rowerowym Adam wyczytał, że
a) podjazd na Hochwald jest ciężki i gratulacje dla tych, którzy podjadą go w całości (zgadzam się)
b) zjazd jest trudny i emocjonujący (niestety nie zgadzam się). Zjazd był, owszem, stromy, ale prowadził taką tam prawie szutrówką:




Podczas zjazdu wciąż towarzyszyły nam wszędobylskie skałki i np taka malownicza skalna brama:


Jechaliśmy sobie dalej podziwiając skałki po drodze i czasem robiąc sobie zdjęcia przy nich pozując na zjazdach:




A czasem było widać mniej skałek, ale my i tak robiliśmy sobie zdjęcia pozując na zjazdach:




Aż w końcu tak sobie miło jadąc dojechaliśmy na górę Johanisstein, a tam to już w ogóle zrobiliśmy sobie dużo zdjęć na zjeździe, bo zjazd z niej był bardzo fotogeniczny i miły:




A z początku zjazdu powstała nawet panoramka ze mną wypinającą tyłek. Można nawet kliknąć i powiększyć aby zobaczyć mój wypięty tyłek i widoczek w powiększeniu. Po lewej widać jak ładnie ciągnie się ten singlowy zjazd.


W dalszej trasie również zdarzały się miłe single


Dotarliśmy do miasta Oybin, pyknęliśmy zdjęcie ruin na górze Oybin...


I pojechaliśmy dalej jechać wśród skałek i dotrzeć do tej najsłynniejszej - Kelchstein. Odkąd moja mama powiedziała, że to jest popiersie murzyna to ja przestałam widzieć tam grzybek i faktycznie widzę, że zaznaczają się tam oczy, nos i murzyńskie usta :)


Obfotografowaliśmy murzynka ze wszystkich stron...


...i ruszyliśmy dalej, gdzie napotkaliśmy kolejne skałki:


Powrót do samochodu w Zittau, a po drodze wieczorne zdjęcie Olbersdorfer See bez nagich Niemców

Komentarze (9)

Ja tam mam u siebie skałek potąd (i pokazuję właśnie pokąd mam skałki), cycków jakoś nie bardzo... ;)

WuJekG 19:10 niedziela, 12 sierpnia 2012

mamba, jako jedyna podchodzisz do sprawy prawidłowo. Słusznie. Niemczych cycków należy się bać, a nie ich wyczekiwać :)
quartez, niestety to jest tak, że na całej trasie są tylko takie "odcinki specjalne", na których akurat robimy zdjęcia :) W tym przypadku pół trasy było po szutrach, a fajne odcinki to tylko drugie pół. Chociaż zdarzają się wycieczki, gdzie cała trasa jest super, ale to są niestety rzadkości. A co do tych fajnych odcinków specjalnych, to zwykle są na nich prowadzone piesze szlaki turystyczne, rowerowe prawie nigdy (kojarzę tylko dwa przypadki: fragmenty trasy rowerowej nr 21 koło Świeradowa Zdroju i nr 3 koło wodospadu Kamieńczyka (tam jest też z resztą czarny szlak)). A poza tym, to mam Adama, który szpera w internecie, czyta cudze wpisy i wyszukuje takie trasy :) Czasem ja też coś wyszperam (np tę trasę), ale jednak Adam jest w tym lepszy :)

I co wy z tymi cyckami?! Skałki złe?! Cycki są teraz nawet w reklamie proszku do prania albo dachówek. A takie skałki nie wszędzie się trafiają :)

marysia 10:54 niedziela, 12 sierpnia 2012

NIE!!! ja. chcę. CYCKI!!!!!!!!!!!!!!!!! :P

WuJekG 23:06 sobota, 11 sierpnia 2012

Pojadę klasyką:
"Come for tits, stay for rocks" ;))

mors 22:55 sobota, 11 sierpnia 2012

Hej jak ty znajdujesz takie fajne trasy po lasach... ja jak jadę asfaltem to nie widzę ich. W górach każda boczna zaczyna się zrytym przez traktory odcinkiem a potem jest tylko gorzej! Zazdroszczę wyszukiwania takich odludnych terenów

Ksiegowy 08:22 sobota, 11 sierpnia 2012

....

WuJekG 10:21 piątek, 10 sierpnia 2012

Uff już się bałam że tam jakiś cycek niemca zza krzaka wystaje :)
Fajne te twory z kamienia.

MAMBA 10:12 piątek, 10 sierpnia 2012

Ha! A ja właśnie po to dałam ten tytuł :P

Marysia 05:38 piątek, 10 sierpnia 2012

GDZIE TE NAGIE NIEMKI!!! Wszedłem na ten wpis tylko po to....

WuJekG 21:00 czwartek, 9 sierpnia 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa czase

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]