Po górach

Niedziela, 26 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
Jechałam do Kielc z myślą, którą zaszczepił mi Adam: "e tam, takie góry to nie góry". Okazało się, że racji nie miał, bo Świętokrzyskie mają prawie wszystko co prawdziwe góry mieć powinny. Są podjazdy gdzie rower trzeba wprowadzać; zjazdy gdzie rower trzeba sprowadzać; są widoczki no i oczywiście nie zapominajmy o efektywnych zjazdach i podjazdach. Wszystko to w trochę mniejszej skali niż "prawdziwe góry", ale wszystko to znajduje się tylko 150 km od domu i spokojnie można się ta wybrać na jeden dzień.
Wycieczkę zaczęliśmy w Kielcach, gdzie już zaczęły się atrakcje. Jeszcze nie zjechawszy z asfaltu zaliczyłam glebę przy próbie wyciągnięcia mapy z plecaka Adama podczas jazdy. Potem skierowaliśmy się do Dąbrowy Koszarki i stamtąd wjechaliśmy na czerwony szlak im. Edmunda Massalskiego, który towarzyszył nam jeszcze przez jakieś 25 km, aż za górę Radostową (451 m n.p.m). Po drodze wjechaliśmy jeszcze na Domaniówkę (418 m n.p.m.) i Klonówkę (473 m n.p.m.).
Dalej po wertepach dojechaliśmy do Św. Katarzyny i tam posililiśmy się i zebraliśmy siły na więcej :) Niestety to "więcej" było głownie asfaltem i częściowo prostą drogą przez las, już bez jakichś kosmicznych podjazdów.
Na Łysicę nie można wjeżdzać, ale myślę, że w ciągu tygodnia, kiedy nie ma tłumów powinno się udać. Na pewno będziemy próbować :)
Zdjęć jest mniej niż z innych, dużo mniej ciakawyh wycieczek; właściwie nawet nie wiem dlaczego.

Widok na Kielce


Zjazd z Domaniówki (ten przejezdny, sprawiający dużo radości)


A to ten z Klonówki (nieprzejezdny, nie dający radości, a szkoda, bo taki ładny)



Drób


Odrobinkę pozowane :)


Ścieżka jeszcze nie rozjeżdzona przez quady


Adam bawi się w Jezusa :)


Podjazd na Radostową (udawałam, że zatrzymuję się, żeby zrobić zdjęcie, a tak naprawdę po prostu myślałam że zaraz wypluję płuca razem z innymi bebechami)


Zalew Wilkowski


Parę widoczków




Nie tylko ja zaliczyłam glebę. Adam chciał się odgonić od psów i skończył jeszcze gorzej niż ja

Komentarze (3)

Już kiedyś zdarzyło nam się wpakować przez przypadek na nieprzejezny szlak na Baranią Górę, ale za to później wszystko zostało wynagrodzone bombowym zjazdem i wcale nie żałowałam.
Adam - myślę, że mijać drzewo na pełnym gazie można równie dobrze na asfalcie, co akurat chyba autorowi nie przeszkadza :)

marysia 19:30 wtorek, 28 kwietnia 2009

Na Łysicę wjazd od Św. Anny będzie trudny z uwagi na spore kamloty, ale zjechać się tamtędy da.

Rafall 07:54 wtorek, 28 kwietnia 2009
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa losic

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]