Hardkorowy teren :)
Czwartek, 16 sierpnia 2012
· Komentarze(2)
Iza nudziła się w Zgierzu więc zaproponowała mi rower. Wzięła mnie z zaskoczenia i nawet nie zdążyłam wymyślić żadnej wymówki :) A ja to z reguły leniwa jestem :P Ale plan był fajny, więc trzeba było ruszyć tyłek. Plan prowadził do Tumu z zahaczeniem o Piątek. Ale jak to plany mają do siebie - lubią się pieprzyć. No, kto nie lubi :)
A wszystko przez Izę z upodobaniem do megahardkorowych zjazdów :) O takich:
Jak widać, było ciężko. Było tak ciężko, że chciałam zejść i poprowadzić, ale uznałam, że trochę adrenaliny nie zaszkodzi, więc pojechałam. Z takim skutkiem:
"Ale to nic, mam zapas" powiedziała Marysia. Ta... Dziurawy.
"Ale to nic, mam łatki" powiedziała Iza. Ta... Ale nie chciały się przykleić :) Ja nie wiem czy to my jesteśmy takie pierdoły, czy po prostu to była kwestia tego, że łatki były szersze niż wąska guma do szosy i odklejały się na zgięciu. A może złej baletnicy... itd. A ja raczej jestem kiepską baletnicą, nie wiem jak Iza :)
Z prób klejenia przy akompaniamencie muzyki z automatu na stacji niestety nic nie wyszło, więc ostatecznie Iza pojechała po nową dętkę do sklepu.
Z tego wszystkiego już się zrobiło późno, a jeszcze ja zapomniałam, że po południu miałam stawić się u teściowej, więc wyszło na to, że dojechałyśmy tylko na lody do Strykowa nad zalew.
Ale już starałyśmy się raczej unikać hardkorowych terenów :)
Chociaż jednak nie do końca, bo lubimy niebezpieczne zabawy :)
A wszystko przez Izę z upodobaniem do megahardkorowych zjazdów :) O takich:
Jak widać, było ciężko. Było tak ciężko, że chciałam zejść i poprowadzić, ale uznałam, że trochę adrenaliny nie zaszkodzi, więc pojechałam. Z takim skutkiem:
"Ale to nic, mam zapas" powiedziała Marysia. Ta... Dziurawy.
"Ale to nic, mam łatki" powiedziała Iza. Ta... Ale nie chciały się przykleić :) Ja nie wiem czy to my jesteśmy takie pierdoły, czy po prostu to była kwestia tego, że łatki były szersze niż wąska guma do szosy i odklejały się na zgięciu. A może złej baletnicy... itd. A ja raczej jestem kiepską baletnicą, nie wiem jak Iza :)
Z prób klejenia przy akompaniamencie muzyki z automatu na stacji niestety nic nie wyszło, więc ostatecznie Iza pojechała po nową dętkę do sklepu.
Z tego wszystkiego już się zrobiło późno, a jeszcze ja zapomniałam, że po południu miałam stawić się u teściowej, więc wyszło na to, że dojechałyśmy tylko na lody do Strykowa nad zalew.
Ale już starałyśmy się raczej unikać hardkorowych terenów :)
Chociaż jednak nie do końca, bo lubimy niebezpieczne zabawy :)