Buahahaha maratończycy ssą:)
Sobota, 6 sierpnia 2011
· Komentarze(5)
Kategoria Góry Izerskie, Wycieczki z jajem
Ostatnio mam sporo wolnego czasu (bo przecież kto by pisał pracę mgr wcześniej niż dwa tygodnie przed obroną? :P) i w związku z tym ze zwiększoną intensywnością (jak na mnie) dodaję zaległe wpisy.
To niestety nasz ostatni dzień w górach na tym wyjeździe. Dopiero pod wieczór pojechaliśmy pożegnać Sępią górę (OS5 Enduro Trophy Świeradów). Mieć taką górę pod domem to naprawdę byłoby coś. Powolny podjazd i jeszcze wolniejszy zjazd, ale tym razem poszło nam troszkę lepiej niż ostatnio. Na górze akurat słońce odwalało popisówę, więc pierdyknęliśmy parę całkiem ładnych zdjęć, np takich:
Ale to wszystko robiliśmy wieczorem. A co robiliśmy rano? Świetnie się bawiliśmy :) A to dzięki maratonowi "górskiemu", który odbył się tego dnia w Świeradowie. O maratonie wiedzieliśmy już wcześniej, bo w naszej kwaterze zatrzymali się też jacyś rowerzyści z zamiarem startu. Między innymi pani, która swojego karbonowego fulla za paręnaście tysięcy zł SPROWADZAŁA z ulicy prowadzącej do kwatery. Jeśli ktoś kojarzy - ulica Bronka Czecha. No nie da się ukryć, że było z górki, no ale ludzie, tam zimą podjeżdżają samochody :) Później widzieliśmy ją też na trasie maratonu i - tak! zgadliście! - też prowadziła. Prowadziła na początku, prowadziła na końcu... Hmm... Jaki z tego wniosek? Czyżby prowadziła całą trasę? :) Chociaż w to akurat wątpię, bo trasa była prowadzona takimi drogami, że mój dziadek przejechałby ją na fotelu na kółkach. Albo na łóżku szpitalnym (bo też ma kółka). Co do Pani, to ja jej nie krytykuję, tylko troszkę się podśmiewam :) Na pewno jest bardzo miła i ma wiele innych zalet. Może się sprawdza w jakimś statecznym sporcie? Hmm... Może brydż? :P
Jeżeli na mojego bloga wchodzi jeszcze ktoś poza moją mamą i teraz to czyta, to pewnie się teraz oburza i sobie myśli, że jak jestem taka zajebista, to dlaczego sama nie jeżdżę w maratonach. Otóż nie jeżdżę między innymi dlatego, że jestem cholernym cieniasem i jeśli w ogóle przejechałabym całą trasę w minimalnym czasie, który by mnie nie dyskwalifikował, to zapewne wtedy pampers w moich gatkach rowerowych znalazłby zastosowanie zgodne ze swoją nazwą :) Ja się tylko rozwodzę nad umiejętnościami technicznymi (nie kondycyjnymi) zawodników. A zresztą... Podobno jeden film mówi więcej niż wiele słów, zatem kradnę cudzy filmik na youtube. Przy okazji widać też nas robiących zdjęcia :)
Fajnie, co? :)
A i jeszcze, żeby mnie Mamba nie upomniała tak jak Adama, dodam, że na trasie widzieliśmy też Czarną Mambę we własnej osobie, która jechała pięknie :)
Te zdjęcia, które robił Adam można obejrzeć tutaj. Może ktoś znajdzie siebie.
A przy okazji Adam zmontował filmik z tego wyjazdu, który wrzucam tutaj:
A tutaj: opis wycieczki u Adama.
To niestety nasz ostatni dzień w górach na tym wyjeździe. Dopiero pod wieczór pojechaliśmy pożegnać Sępią górę (OS5 Enduro Trophy Świeradów). Mieć taką górę pod domem to naprawdę byłoby coś. Powolny podjazd i jeszcze wolniejszy zjazd, ale tym razem poszło nam troszkę lepiej niż ostatnio. Na górze akurat słońce odwalało popisówę, więc pierdyknęliśmy parę całkiem ładnych zdjęć, np takich:
Ale to wszystko robiliśmy wieczorem. A co robiliśmy rano? Świetnie się bawiliśmy :) A to dzięki maratonowi "górskiemu", który odbył się tego dnia w Świeradowie. O maratonie wiedzieliśmy już wcześniej, bo w naszej kwaterze zatrzymali się też jacyś rowerzyści z zamiarem startu. Między innymi pani, która swojego karbonowego fulla za paręnaście tysięcy zł SPROWADZAŁA z ulicy prowadzącej do kwatery. Jeśli ktoś kojarzy - ulica Bronka Czecha. No nie da się ukryć, że było z górki, no ale ludzie, tam zimą podjeżdżają samochody :) Później widzieliśmy ją też na trasie maratonu i - tak! zgadliście! - też prowadziła. Prowadziła na początku, prowadziła na końcu... Hmm... Jaki z tego wniosek? Czyżby prowadziła całą trasę? :) Chociaż w to akurat wątpię, bo trasa była prowadzona takimi drogami, że mój dziadek przejechałby ją na fotelu na kółkach. Albo na łóżku szpitalnym (bo też ma kółka). Co do Pani, to ja jej nie krytykuję, tylko troszkę się podśmiewam :) Na pewno jest bardzo miła i ma wiele innych zalet. Może się sprawdza w jakimś statecznym sporcie? Hmm... Może brydż? :P
Jeżeli na mojego bloga wchodzi jeszcze ktoś poza moją mamą i teraz to czyta, to pewnie się teraz oburza i sobie myśli, że jak jestem taka zajebista, to dlaczego sama nie jeżdżę w maratonach. Otóż nie jeżdżę między innymi dlatego, że jestem cholernym cieniasem i jeśli w ogóle przejechałabym całą trasę w minimalnym czasie, który by mnie nie dyskwalifikował, to zapewne wtedy pampers w moich gatkach rowerowych znalazłby zastosowanie zgodne ze swoją nazwą :) Ja się tylko rozwodzę nad umiejętnościami technicznymi (nie kondycyjnymi) zawodników. A zresztą... Podobno jeden film mówi więcej niż wiele słów, zatem kradnę cudzy filmik na youtube. Przy okazji widać też nas robiących zdjęcia :)
Fajnie, co? :)
A i jeszcze, żeby mnie Mamba nie upomniała tak jak Adama, dodam, że na trasie widzieliśmy też Czarną Mambę we własnej osobie, która jechała pięknie :)
Te zdjęcia, które robił Adam można obejrzeć tutaj. Może ktoś znajdzie siebie.
A przy okazji Adam zmontował filmik z tego wyjazdu, który wrzucam tutaj:
A tutaj: opis wycieczki u Adama.