Singletrek pod Smrkem po chorobie
Piątek, 24 czerwca 2011
· Komentarze(5)
Kategoria Góry Izerskie, Wycieczki z jajem
Odkąd postanowiliśmy jechać w czwórkę (Adam, Marcin, Iza no i ja) na 4 dni w Izery, odtąd cały czas towarzyszył nam wszystkim okres permanentnego podniecenia :P Termin wyjazdu to dokładnie środek mojej sesji, ale co tam. Przecież trzeba było pojechać.
Mieliśmy ruszyć w nocy - koło 3. Wszystko było fajnie, gdzieś do 21, kiedy stwierdziłam, że się źle czuję. No ale nic. Pojechaliśmy. Przez całą podróż byłam półtrupem. Na miejscu w Szklarskiej nie mogłam się ruszyć. Przez pół godziny przymierzałam się do przejścia 5 metrów do ubikacji :)
Przez pierwszy dzień leżałam w łóżku bez ruchu z 40 stopniową gorączką.
Na drugi dzień gorączka spadła do 39 i już nawet miałam siłę mówić i się wkurwiać, że wszyscy jeżdżą, a ja nie :)
W trzeci dzień stwierdziłam, że pierdolę i idę na rower. Gorączki już prawie nie miałam, siły trochę wróciły, a singli nie mogłam opuścić. Tym bardziej, że na miejsce dojechaliśmy elegancko samochodem.
No więc single. Jak zwykle - zajebiście. Nic dodać nic ująć. Zdjęć mało, bo jak zwykle nie chciało się zatrzymywać. Ale jest filmik. I to jaki :)
&feature=player_embedded
Ja z odzyskanymi siłami :)
Panorama z miejsca, w którym zwykle robimy postój na zdjęcia.
I wszyscy pod knajpą
Mieliśmy ruszyć w nocy - koło 3. Wszystko było fajnie, gdzieś do 21, kiedy stwierdziłam, że się źle czuję. No ale nic. Pojechaliśmy. Przez całą podróż byłam półtrupem. Na miejscu w Szklarskiej nie mogłam się ruszyć. Przez pół godziny przymierzałam się do przejścia 5 metrów do ubikacji :)
Przez pierwszy dzień leżałam w łóżku bez ruchu z 40 stopniową gorączką.
Na drugi dzień gorączka spadła do 39 i już nawet miałam siłę mówić i się wkurwiać, że wszyscy jeżdżą, a ja nie :)
W trzeci dzień stwierdziłam, że pierdolę i idę na rower. Gorączki już prawie nie miałam, siły trochę wróciły, a singli nie mogłam opuścić. Tym bardziej, że na miejsce dojechaliśmy elegancko samochodem.
No więc single. Jak zwykle - zajebiście. Nic dodać nic ująć. Zdjęć mało, bo jak zwykle nie chciało się zatrzymywać. Ale jest filmik. I to jaki :)
&feature=player_embedded
Ja z odzyskanymi siłami :)
Panorama z miejsca, w którym zwykle robimy postój na zdjęcia.
I wszyscy pod knajpą