Jak to zwykle bywa w społeczeństwie polskim i światowym zdaje się równie, po zmianie stanu cywilnego tyłki przyrosły nam do kanapy. Na szczęście na chwilę udało się je odkleić, bo jeszcze jeden weekend pierdzenia w stołki mógłby skończyć się rozwodem. Przebieg procesu odklejania tyłka od kanapy został udokumentowany fotograficznie.
A tak przy okazji ogłoszenia o zmienionym stanie Adama i moim, wrzucam tzw "naszą piosenkę". Właśnie na nią poderwałam Adama :P i przy okazji pokazałam mu, że pink floyd to nie tylko siajowe "the wall", czy równie badziewne "dark side of the moon". Wnieśli też dużo dobrego w świat muzyczny. Choćby właśnie "echoes". Sama kwintesencja zajebistości mieści się w krótkim odcinku od 16:00 do momentu kiedy Gilmour wchodzi ze swoim gejowym wokalem, czyli 19:12 :) A dla cierpliwych polecam całość
Fajną mamy tę "naszą piosenkę" :)
Komentarze (2)
Przekora raczej nie, ale może jest w tym kropelka hiperboli. Te płyty to taki zwykły popik, raczej niczym się nie wyróżniający. Np takie "another brick in the wall" mógł równie dobrze nagrać np Bruce Springsteen. Ot taka radiowa piosenka. A jak ktoś mi mówi, że uwielbia Pink Floydów znając tylko te dwa albumy to mnie szlag trafia. Wystarczy posłuchać choćby "Echoes" i dopiero widać dlaczego są wielcy. A na pewno nie przez np "Money". To tak jakby mówić, że Genesis byli świetnym zespołem znając tylko ich popisy z Collinsem jako wokalistą. Owszem, bardzo radiowe i wpadające w ucho. Ale dopiero po przesłuchaniu pierwszych płyt z Gabrielem można z czystym sumieniem przyznać, że Genesis rządzą :) Uff... Ale się rozpisałam. Ale ja bardzo wrażliwa jestem na tym punkcie :)
Skąd ta miażdżąca opinia o najlepszych (wg fanów i krytyków) albumach PF? Przekora? Co do kawałka 16:00-19:12 to się zgodzę, że jest najlepszy w całym utworze.
Nigdy bym nie pomyślał, że na to można poderwać :]