Spedalona wycieczka
Sama na szosie pewnie bym usnęła, więc na wycieczkę wybrałam się z Eligiuszem (Czyli prawie teściem :) ) Najpierw na politechnikę pożyczyć koleżance normy do projektu (o jak dobrze, że ja mam już to za sobą), a później nie wiem gdzie, bo to nie ja prowadziłam :) W każdym razie pozwiedzaliśmy asfaltową część Parku Wzniesień Łódzkich.
Moje dzisiejsze spostrzeżenia: Zaczęłam odróżniać coś takiego jak dobry asfalt i zły asfalt. Do tej pory na zwykłych opońskach nie robiło mi to różnicy czy jedziemy po gładkim asfalcie, czy po dziurawym albo po płytach betonowych. Zawsze jechało się podobnie. A teraz na slickach i z widelcem napompowanym na sztywno zauważyłam, że szosowcy też mają jakieś urozmaicenie nawierzchni :) No cóż... Rozwijam się :D
Dzisiaj mam tylko dwa zdjęcia z telefonu, bo żadne z nas nie wzięło aparatu. Ale mam nadzieję, że lepsze to niż nic.
Mója ulubiona psinka w Modrzewiaku (Bo oczywiście też wstąpiliśmy :))
I Eligiusz na tle naszych Wzniesień. Może i małe, ale własne i jestem z nich dumna :)
Trasa, żebym mniej więcej wiedziała gdzie byliśmy.